piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 37

Omnomnom...

   Ramen już zjedzony, a siły odzyskane. Wczoraj mi trochę smutno było, bo kimchi nie mogłam kupić w Kuchniach Świata :( A na dodatek mojego ulubionego pepero nie było. Ehh... Będę się musiała jeszcze raz tam wybrać.
   Doszłam ostatnio do wniosku, że mogłabym zostać korektorem. Jak już pewnie zauważyliście jestem całkiem niezła w ortografii, a dużo przyjemniej czyta się coś, co jest poprawnie napisane. No chyba, że czytający nie zauważa tych błędów. Ale to już inna sprawa.
   Ten rozdział napisałam już kilka dni temu, ale dopiero teraz mam dostęp do komputera. Mam nadzieję, że choć trochę się spodoba.



-To gdzie najpierw idziemy?
-Może najpierw na coś spokojniejszego? - spytałam.
-No wiecie co... Przyjechałyśmy się tu zabawić, a nie chodzić na atrakcje dla dzieci. - powiedziała Asia.
Tylko ona z naszej trójki lubi takie rzeczy, jak na przykład kolejki górskie. Obeszłyśmy część lunaparku, kiedy Asia zaczęła marudzić.
-Zjadłabym watę cukrową...
-To sobie kup.
-Za co? Nie posiadam wonów.
Westchnęłam i dałam jej pieniądze. Kiedy się odwróciła skorzystałyśmy z okazji i razem z Magdą uciekłyśmy stamtąd.
-Później będzie miała nam za złe, że ją zostawiłyśmy.
-Trudno. Za jakiś czas zacznie nam dziękować.

Dziewczyna po kupieniu waty cukrowej odwróciła się i nie zobaczyła nikogo znajomego. „Gdzie one znowu polazły?” - pomyślała. Rozglądała się na wszystkie strony, ale nic to nie dało.
-Zgubiłaś się? - spytał chłopak z kapturem na głowie.
-Taemin. Co tu robisz?
-Chciałem się trochę rozerwać. Uwielbiam wesołe miasteczka, a dawno tu nie byłem, więc pomyślałem, że to dobry pomysł. A ty?
-Przyjechałam tu z Anią i Magdą, ale najwyraźniej mnie porzuciły.
-To może spędzimy resztę czasu razem?
-Hmm... Nie byłyśmy na większości atrakcji, więc niech ci będzie.
-Litujesz się nade mną?
-Jeśli nie chcesz, mogę iść sama.
-Ani!! Cieszę się, że się zgodziłaś.
Ruszyli spokojnie przed siebie. Chłopak co jakiś czas podjadał blondynce watę cukrową, z czego ona nie była zachwycona. Kiedy weszli na pierwszą atrakcję od razu się rozchmurzyła. Uśmiech nie opuszczał jej twarzy. Po godzinie zabawy zostało im już ostatnie – dom strachów.
-Jesteś pewna? - spytał Taemin.
-Za kogo ty mnie masz, co?
-Tak tylko pytam. - mruknął już bardziej do siebie.
Weszli do środka i zaczęli przemierzać ciemne korytarze. Asia z początku dumnie kroczyła przed siebie, lecz po chwili zaczęła odskakiwać od nagle pojawiających się strachów. W końcu, za którymś razem znalazła się tak blisko Taemina, że ten postanowił objąć ją w talii i przyciągnąć do siebie. W ten sposób doszli do samego końca. Dopiero wtedy puścił dziewczynę, choć zrobił to niechętnie.
-To ja już będę się zbierać. - powiedziała Asia.
-Odprowadzę cię.
-Myślisz, że sama nie trafię?
-Nie, ale pewnie Ania nie byłaby zadowolona z tego, że włóczysz się sama po Seulu.
-No dobra.
Przez całą drogę rozmawiali i śmiali się. Wyglądali jak starzy przyjaciele. Po pół godziny dotarli na miejsce.
-Świetnie się dzisiaj bawiłem. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to powtórzymy. A ty? Podobało ci się?
-Mogło być.
-Tylko tyle? - spytał zdziwiony. - Przecież...
Nagle drzwi od mieszkania otworzyły się i stanęła w nich Ania.
-Już wróciliście? Myślałam, że dłużej wam się zejdzie.
-A co, tak bardzo mnie tu nie chcesz? - powiedziała Asia, po czym weszła do budynku.
-To ja już pójdę. - odezwał się Taemin.
-Do zobaczenia. 


Zamknęłam drzwi i podeszłam do blondynki.
-Co ty taka nadęta? - spytałam.
-A jak myślisz? Porzuciłyście mnie na środku wesołego miasteczka i poszłyście sobie do domu!
-Tak właściwie, to nie wróciłyśmy od razu.
-Mniejsza z tym. Jesteś nieodpowiedzialną opiekunką, która zostawia niepełnoletnią osobę z jakimś chłopakiem.
-Tylko mi nie mów, że ci się nie podobało. Bo w to już kompletnie nie uwierzę.
Nachmurzona poszła do sypialni. Chyba się obraziła. Po chwili zadzwonił Taemin.
-Mam wrażenie, że ona jednak za mną nie przepada. Niby się śmiała, ale wiesz, co odpowiedziała na pytanie, czy jej się podobało? Mogło być.
-Spokojnie. U niej to normalne. Spaczony egzemplarz i tyle. Czasami ciężko ją zrozumieć.
-A kiedy w domu strachów ją objąłem, bo się bała, to chyba czuła się przez to niekomfortowo.
-Bała się? Ona? Czyli dobrze myślałam, że coś mi w tym wszystkim nie pasuje. Asia się takich rzeczy nie boi. Cały czas się nami bawi. Oto cała jej natura. I uwierz mi, może wyglądała na niezadowoloną, ale w środku skakała z radości.
-Więc mogę jej powiedzieć, co czuję?
-Nie tak szybko. Skoro ona chce się bawić, to dołączmy się do niej. Grajmy w jej grę. Gdyby jej plan tak szybko się zepsuł, nie byłaby z tego zadowolona. Dam ci znać, kiedy wymyśli coś nowego.


~~~~~~~~
Tylko czemu Was tak mało zostało? Choć tak szczerze mówiąc, to Wam się nie dziwię. Sama bym tego nie czytała. Chyba. W mojej głowie to jakoś fajniej wyglądało. Ale jeśli dotrwacie do końca, obiecuję, że będę wstawiała dużo ciekawsze rzeczy.

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 36

Ejoo...

   Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale jakoś nie miałam weny. Na szczęście kuzynka mnie wspomogła. To ona wymyśliła większość tego rozdziału. Ale nie martwcie się, mam już część następnego. I jeszcze małe sprostowanie: zapomniałam o Magdzie, dlatego wprowadziłam poprawkę. Poszła ona razem z Anią, podczas rozmowy z Taeminem (mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, o co mi chodzi).



Asia cały czas siedziała z tym głupim uśmieszkiem, wpatrzona w jeden niewidzialny punkt przed sobą. Razem z Magdą postanowiłyśmy nie zwracać na nią uwagi. Po jakimś czasie ocknęła się i zaczęła przeglądać internet na laptopie. Ciągle jakoś dziwnie się zachowywała.
-O matko, jaki on przystojny... - odezwała się po godzinie. - Chyba się zakochałam.
-Ty się w nim zakochałaś już dawno temu.
-Nie mówię teraz o Taeminie. Właśnie znalazłam zdjęcia zespołu, który niedawno zadebiutował, a wokalista jest wręcz cudny.
-Co?! - krzyknęłyśmy z Magdą, spoglądając na siebie.
-I starszy ode mnie tylko o dwa lata.
Podbiegłyśmy do dziewczyny i popatrzyłyśmy w ekran.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz. - powiedziałam.
-Ani trochę. A jeśli masz z tym jakiś problem, to tam są drzwi. - wskazała na wejście do mieszkania.
-Ale przecież dopiero co nie mogłaś oderwać wzroku od Taemina.
-On nawet nie zwracał na mnie uwagi.
-Może nie miał jak, skoro przewiercałaś go wzrokiem?
-Ta jasne. - po chwili popatrzyła na mnie robiąc słodkie oczka. - Ania...
-Co? - spytałam niepewnie. Nigdy nie wiadomo, co wpadnie do tej główki pełnej pomysłów.
-Mogłabyś poprosić prezesa, żeby zorganizował wam spotkanie z nimi?
-Nie.
-Wae?
-Bo w nich chodzi o to, żebyśmy dowiedzieli się więcej o trudach przyszłej kariery. A rookie nie za wiele o takowych wiedzą.
-Oj no weź...
-Nie, to nie.
Wróciłam do stołu i kontynuowałam picie herbaty. Co za świruska. Ja z nią kiedyś nie wytrzymam. Zmienia chłopaków jak rękawiczki.
Poszłam znowu do sypialni, żeby zadzwonić do Taemina.
-Mamy problem. Asi coś strzeliło do łba i wymyśliła sobie, że jest zakochana w wokaliście jakiegoś zespołu, który niedawno zadebiutował.
-Mwo?!
-Ale coś mi w tym nie pasuje. Nie sądzę, żebyś tak szybko jej się odwidział. A już tym bardziej, że on w ogóle nie jest w jej typie.
-Więc co mam robić?
-Na razie nic. Zorientuję się w całej tej sytuacji i wtedy coś wymyślę.
-Arasso.
Teraz musiałam tylko dowiedzieć się co ona kombinuje. Wszystko to jakoś podejrzanie wyglądało.
Dni mijały, a Asia ciągle nawijała o „tym nowym”. Już mnie zaczynała tym denerwować.
-Wiesz, jakbym miała z kimś pójść na randkę, to chciałabym, żeby to było w wesołym miasteczku. Uwielbiam je. - odezwała się pewnego dnia. - Ciekawe, czy Hyunsung też je lubi...
-Kto? - spytałam zdezorientowana.
-No wokalista z tego zespołu, o którym ci ostatnio mówiłam.
-Aha.
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie mówiła „aha”?! To zabija rozmowę!!
-Dobra, spokojnie.
Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Napisałam sms-a do Taemina z pytaniem, kiedy ma trochę wolnego. Wspomniałam mu też o moim planie i ustaliliśmy szczegóły.
Kilka dni później zaczęłam wdrażać swój pomysł w życie.
-Chcecie pójść do wesołego miasteczka?
-Jeszcze się pytasz?
-Kiedy? - spytała Magda.
-Na przykład jutro?
-Okey.
Punkt pierwszy wykonany. Rano wszystkie trzy w dobrych humorach wyszłyśmy z mieszkania. Po niecałych dwudziestu minutach dotarłyśmy na miejsce.
-To gdzie najpierw idziemy?


 Czy tylko ja mam problemy z odmianą słowa "won"? No cóż... Mam nadzieję, że się podobało.