Hejo wszystkim!! :D
Znowu mam dobry humor. Mam nadzieję, że wy też. Ostatnio uzależniłam się od jednej piosenki. If I leave w wykonaniu Shin Yongjae. Za coś takiego lubię "Immortal songs" - program, w którym piosenkarze ci młodzi i ci z większym doświadczeniem życiowym prezentują stare piosenki na swój sposób, walcząc jednocześnie między sobą o pierwsze miejsce. Nie wiem czemu, ale często nie zgadzam się z werdyktem widowni. No ale przynajmniej można posłuchać fajnych piosenek i pośmiać się z prowadzących :) No dobra, nie zanudzam Was już i tak jak obiecałam wstawiam kolejną część opowiadania.
Przeszliśmy do przestronnego studia, w którym znajdował się statyw z mikrofonem, fortepian i gitara akustyczna. Najpierw usiadłam przy instrumencie klawiszowym, po czym zagrałam i zaśpiewałam Hounted – Taylor Swift. Uwielbiam grać na fortepianie. Mam nawet jeden w domu w Polsce. Kiedyś chodziłam do szkoły muzycznej i wybrałam właśnie ten instrument. Prezes poprosił mnie jeszcze o jedną piosenkę po Koreańsku, więc wybrałam Eyes, nose, lips – Taeyang'a. Po skończeniu poszłam po gitarę i zaprezentowałam Country roads – Johna Denvera, a później Because I miss you – Jung Yong Hwa. Prezes bardzo zadowolony zaprowadził mnie do wyjścia.
-Niedługo do ciebie zadzwonię i wtedy wszystko do końca uzgodnimy.
-Dobrze. Do widzenia. - powiedziałam i poszłam w swoją stronę.
Nazajutrz stawiłam się o ustalonym czasie pod gmachem wytwórni. Na szczęście nie miałam problemów ze znalezieniem swojego przewodnika. Właściwie to on mnie znalazł. W końcu trochę wyróżniałam się z tłumu. Dzień zleciał mi bardzo przyjemnie. Dowiedziałam się wielu ciekawostek, zobaczyłam Seul z wieży Namsan. Przy okazji byłam z siebie bardzo dumna, ponieważ od dzieciństwa mam lekki lęk wysokości, choć pomimo tego zawsze uwielbiałam wspinać się po drzewach. Wieczorem poszliśmy zobaczyć piękne światła latarni odbijające się w rzece Han. Do mieszkania wróciłam o 21, a ponieważ byłam wykończona po całym dniu, od razu położyłam się do łóżka i zasnęłam. Następnego dnia kontynuowałam rozpakowywanie się. Po skończonej pracy zrobiłam sobie herbatę i zadzwoniłam do rodziców, by powiadomić ich, że u mnie wszystko w porządku. Na moim zegarku była 20, więc w Polsce już po południe, a mianowicie 13. Mama powiedziała, żebym weszła na skypa i pokazała jej, gdzie mieszkam. Tak też zrobiłam.
-Ładne, choć trochę małe. - niby nie małe, ale kiedy przez większość życia mieszka się w ponad 300m² widać różnicę. - Tylko czemu nie masz tam żadnej kanapy ani foteli?
-A po co. I tak ciągle siedzę na podłodze. - uwielbiam to. A już tym bardziej leżenie na niej. Wtedy czuję, że moje plecy są w odpowiedniej, prostej postawie. Nie żebym chodziła zgarbiona. Po prostu wtedy jest mi bardzo wygodnie. - Poza tym mam jeszcze krzesła w jadalni.
Pogadałyśmy jeszcze tylko chwilę, bo przerwał nam G-Dragon z piosenką „Who you?”. Tak, to mój dzwonek. Okazało się, że dzwonił prezes, by poprosić mnie o spotkanie następnego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz