czwartek, 30 października 2014

Happy Halloween!!

Annyeong!!

   Jako, że jutro jest jeden z moich ulubionych dni w roku, postanowiłam napisać posta na jego temat. Zapewne za bardzo się nie rozpiszę, ale zawsze coś będzie. Chciałam Wam pokazać, jak nasi koreańscy idole przebierają się na ten dzień. Zdjęć dużo nie znalazłam, ale też nie chciało mi się ich szukać.


   Idole często tylko drobnymi ozdobami zaznaczają, że chodzi im o halloween (B1A4, EXO). Są jednak i tacy, którzy przebierają się, a nawet malują (SHINee).


B1A4

EXO-M


EXO-M

15&

Jung Yonghwa


Od lewej: Onew, Taemin, nw, Key, Jonghyun (ten niżej). Reszty nie znam.


Od lewej: Onew, Taemin, Kai, Key, Jonghyun.


Key







 



   Taa... moje pomysły co do tego posta właśnie się skończyły, więc na tym zakończę. Życzę Wam wszystkim miłego halloween (i dużo cukierków :D ).

środa, 29 października 2014

Koreański cz.7

Hejka.

   Dzisiaj kolejna lekcja z koreańskiego. Tym razem przejdziemy do części ciała.


머리 meori - głowa, włosy
nun - oko/oczy (oni nie mają rozróżnienia na liczbę pojedynczą i mnogą)
ko - nos
ip -  usta
mok - szyja
kwi - ucho
이마 ima - czoło
치아 chia - ząb
son - ręka
pae - brzuch
다리 tari - noga
pal - stopa
어께 eokke - bark, ramię
mom - ciało
가슴 kaseum - klatka piersiowa
무릎 mureup - kolano


   Nie mam siły już nic dzisiaj pisać, dlatego ten post jest taki krótki. A przy okazji mam jeszcze trochę materiału na następną lekcję :) Heh, wymyśliłam już, o czym będzie kolejne opowiadanie z Jungkookiem. Zaczęłam dzisiaj pisać kolejny rozdział  do bieżącego, ale nie wiem, kiedy go skończę. Jakoś tak nie mam kiedy pisać. Jak wypisałam te części ciała, od razu przypomniała mi się piosenka Taeyanga "Neoui nun ko ip...". Uwielbiam ją. Nie wiem czemu, ale często śpiewam ją tak po prostu. Kiedy mam ochotę pośpiewać. Czyli często :D Zastanawiam się, jak rodzice ze mną wytrzymują... Jedna z pierwszych rzeczy, które robię po powrocie do domu to siadam do fortepianu i zaczynam grać i śpiewać. No dobra, dam Wam już spokój. Jal ja :)

niedziela, 26 października 2014

Koreański cz.6

Ejo. 

   Dzisiaj napiszę o dwóch niepowiązanych ze sobą rzeczach. Postanowiłam tak zrobić ze względu na to, że oba te tematy są dosyć krótkie.


Miesiące w koreańskim są bardzo proste. Wystarczy połączyć cyfrę, odpowiadającą danemu miesiącu, ze słowem 월 wol (miesiąc). Zwróćcie uwagę na minimalne zmiany przy czerwcu i październiku. Również przy niektórych miesiącach następuje udźwięcznienie liter.

Styczeń - 일월 irwol
Luty - 이월 iwol
Marzec - 삼월 samwol
Kwiecień - 사월 sawol
Maj - 오월 owol
Czerwiec - 유월 yuwol
Lipiec - 칠월 chirwol
Sierpień - 팔월 parwol
Wrzesień - 구월 kuwol
Październik - 시월 shiwol
Listopad - 십월 shibirwol
Grudzień - 십월 shibiwol

    Teraz coś, czego po części nie rozumiem, czyli klasyfikatory. Służą one do określenia liczby obiektów z danego zbioru.

kae - klasyfikator ogólny, używany do liczenia przedmiotów, które nie posiadają swojego klasyfikatora.
pyong - służy do liczenia butelek.
chan - służy do liczenia filiżanek, szklanek, kubków, kieliszków.
kwon - służy do liczenia książek, woluminów.
chang - służy do liczenia kartek papieru, arkuszy.
마리 mari - służy do liczenia zwierząt.
myeong - niehonoryfikatywny klasyfikator, służy do liczenia osób.
켤레 kyeolle - służy do liczenia par, np. skarpet.
tae - służy do liczenia samochodów.
송이 songi - służy do liczenia kwiatów.
자루 chalu - służy do liczenia drobnych przedmiotów o podłużnym kształcie, np. ołówków.


   Jeszcze zrozumiem zastosowanie przy filiżankach, butelkach, czy parach, ale na jaką cholerę im klasyfikator do "drobnych przedmiotów o podłużnym kształcie"? Czasami naprawdę nie rozumiem Korei. To tyle na dzisiaj. Zrobiłam sobie chwilową przerwę z opowiadaniem, ale postaram się do niego niedługo wrócić.

środa, 22 października 2014

Rozdział 33

Ejo.

   Dzisiaj macie wyjątkowo długi rozdział. Trochę się rozpisałam. Jestem już wykończona, bo musiałam go jeszcze przepisać do komputera.


-Jesteście gotowi? - spytała wychowawczyni.
-Ne. - odezwała się klasa zebrana w krąg.
-Dobrze. Chciałam wam podziękować za te dwa lata. Włożyliście mnóstwo pracy i nerwów w naukę, dzięki czemu kończycie tą szkołę z najlepszym wynikiem. Jestem dumna z tego, że mogłam uczyć tak utalentowanych ludzi jak wy i mam nadzieję, że odniesiecie wielkie sukcesy. Wasz występ zaczyna się za piętnaście minut. Zakładajcie już mikroporty. Gdzie jest Ania?
-Poszukam jej. - powiedział Junghyun.
Nie zajęło mu to wiele czasu. Tak jak podejrzewał, znajdowałam się w sali ćwiczeń.
-Stresujesz się?
-Trochę. - odpowiedziałam.
-No tak, zakończenie roku to już coś większego. Nie martw się. Wszystko się uda. - podszedł bliżej i zaczął zakładać mi mikroport. - Jesteś z nas najlepsza, więc mało prawdopodobne, że to ty coś źle zrobisz.
-Junghyun...
-Tak, wiem. Miałem tego nie mówić. Ale to prawda. Chodź, bo się spóźnimy.
Wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się w stronę pozostałych. Nasza klasa liczyła czternaście osób, więc można było zrobić niezłe widowisko. Co roku drugoklasiści pokazywali swoje zdolności i to, czego się nauczyli przez ten czas, na zakończenie szkoły. Wszyscy przebrani i umalowani weszliśmy na scenę. Wyszło znacznie lepiej niż na próbach. Nie mówiąc już o tym, że byliśmy w świetnych nastrojach. Publiczności też się bardzo podobało, wnioskując po jej końcowej reakcji. Zeszliśmy zadowoleni z siebie.
-Gratuluję sukcesu.
-Zelo, co tu robisz?
-Nie mogłem nie zobaczyć waszego zakończenia. A przy okazji je uwieczniłem. - pokazał swój telefon.
-Chyba nie chcę tego oglądać...
-To co, świętujemy?
-Nie mogę. - powiedziałam zrezygnowana. - Muszę iść do pracy.
-Dzisiaj też?
-Ostatni dzień. Bawcie się beze mnie.
-Chciałabyś. A jutro?
-Mam gości.
-A, no tak.
-Tym lepiej. - dodała Minyoung. - W większej grupie będzie raźniej.
-Więc widzimy się jutro w naszym dormie? - spytał Zelo.
-Ne. - odpowiedzieliśmy chórem.
Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do pracy. Tam czekała na mnie niespodzianka.
-Chciałam państwa ze smutkiem poinformować, że nasza pracownica dzisiaj odchodzi. - powiedziała szefowa do klientów. Widać było, że niektórzy z nich byli trochę zasmuceni. - Dlatego przygotowałam coś specjalnego. - w tym momencie zza lady wyszedł Yoonmyeon, niosąc śliczny tort.
Cała sala wstała i zaczęła bić pożegnalne brawa. Nie sądziłam, że ktoś się tym przejmie. No, może oprócz szefowej, która musiała znaleźć za mnie zastępstwo.
-Chciałam podziękować całej "załodze". Świetnie mi się z wami współpracowało. Dziękuję również wam wszystkim za to, że przychodziliście, czasami głównie po to, żeby mnie posłuchać. - razem zaczęliśmy się śmiać.
We czwórkę usiedliśmy do jednego stolika i pokroiliśmy tort. Oczywiście każdego z klientów poczęstowaliśmy kawałkiem. Tego dnia panowała bardzo przyjemna atmosfera. Gdy zbierałam się już do wyjścia wszyscy życzyli mi powodzenia w życiu i karierze.
-Będę tu przychodzić od czasu do czasu.
-Mam taką nadzieję. - powiedziała szefowa.
-Annnyeonghi gyeseyo.
Powrót do mieszkania zdawał się być dłuższy niż zwykle. Pewnie dlatego, że się zamyśliłam. Teraz wszystko będzie wyglądało trochę inaczej. Ostre ćwiczenia od rana do noce, żeby być świetnie przygotowanym do debiutu. Mam tylko nadzieję, że ludzie dobrze nas przyjmą. Jeśli nie, cała praca pójdzie na marne. Po dotarciu na miejsce rzuciłam torbę w kąt i poszłam do kuchni, zrobić sobie kakałko. Już miałam usiąść przy laptopie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Odstawiłam kubek na stół i poszłam otworzyć. Ledwo zdążyłam przekręcić zamek, a osoba wparowała do mieszkania, złapała mnie za szyję i zaczęła całować.
-Junghyun przestań!! - krzyknęłam, gdy udało mi się odepchnąć chłopaka. - Odbiło Ci?! Na kilometr śmierdzi od Ciebie alkoholem. Co Cię naszło na picie?
-A co, nie mogę czasami wypić?
- Nie, jeśli doprowadzasz się do takiego stanu. Niedługo będziesz sławny i musisz zacząć panować nad tym, co robisz. No chyba, że chcesz szybko skończyć swoją karierę. - westchnęłam. - Chcesz coś do picia?
-Może być woda.
Skierowałam się w stronę kuchni, ale po drodze Junghyun złapał mnie od tyłu i zaczął całować po szyi.
-Yah!! Ogarnij się!! - wyrwałam się z jego uścisku i przyłożyłam mu z "liścia", aż odrzuciło go trochę w bok. - Lepiej usiądź na krześle, zanim zrobisz coś bardziej głupiego. - dodałam i po chwili postawiłam przed nim szklankę z wodą. Ciszę przerwał mój telefon. - Yeobeoseyo?
-Jest może u Ciebie Junghyun? - to była jego mama.
-Ne. Zostanie na noc.
-Dobrze. Już zaczynałam się martwić, bo nie widziałam go od waszego występu.
-Dopilnuję, żeby jutro wrócił.
-Kamsahamnida. - rozłączyła się.
-Czemu niby mam tu nocować? - spytał chłopak.
-Bo nie chcę, żeby twoja matka, ani rodzeństwo widziało Cię w takim stanie.
W tamtej chwili potrzebował dużo snu, więc poszłam po jakąś kołdrę. Gdy skończyłam robić mu posłanie w salonie, próbował wstać, ale trochę mu to nie wyszło i wylądował na stole. Podeszłam do niego i pomogłam przejść na "łóżko". Kiedy się kładł, pociągną mnie na siebie i przytrzymał w talii.
-Puść mnie. - powiedziałam stanowczo. Po chwili zastanowienia wykonał moje polecenie. Wstałam, przykryłam go i skierowałam się w stronę kuchni, po swoje nawet nie zaczęte kakao. - Lepiej, żebyś do jutro wytrzeźwiał.
Posiedziałam jeszcze trochę, a gdy zobaczyłam, że chłopak już śpi, wyszłam do sklepu kupić mu coś na kaca.


   Taa... moje pomysły są czasem dziwne. Nigdy nie wiadomo, co mi do głowy przyjdzie.

wtorek, 21 października 2014

Koreański cz.5

Hejka.

   Dzisiaj trochę liczb. Koreańczycy niestety nie mogli sobie uprościć życia i używają dwóch systemów liczbowych. Jednym z nich jest forma rdzenna, a drugim sinokoreańska. Szkoda, że nie zostali tylko przy tym drugim. Jest znacznie łatwiejszy do nauczenia się. Wystarczy, że będziecie znać cyfry od 1 do 10, a resztę wystarczy odpowiednio połączyć. Forma rdzenna zaczyna się komplikować od 20. Poza tym, jest w niej więcej znaków do pisania.

Forma rdzenna:

0 - yeong
1 - 하나 hana
2 - tul
3 - set
4 - net
5 - 다섯 taseot
6 - 여섯 yeoseot
7 - 일곱 ilgop
8 - 여덟 yeodeol
9 - 아홉 ahop
10 - yeol

11 - 열하나 yeorhana
12 - 열둘 yeoltul
13 - 열셋 yeolset
14 - 열넷 yeolnet
15 - 열다섯 yeoltaseot
16 - 열여섯 yeolyeoseot
17 - 열일곱 yeorilgop
18 - 열여덟 yeolyeodeol
19 - 열아홉 yeorahop

20 - 스물 seumul
30 - 서른 seoreun
40 - 마흔 maheun
50 -  swin
60 - 예순 yesun
70 - 일흔 ireun
80 - 여든 yeodeun
90 - 아흔 aheun
100 - paek

Forma sinokoreańska:

0 - 공 kong
1 - il
2 - i
3 - sam
4 - sa
5 - o
6 - yuk
7 - chil
8 - pal
9 - ku
10 - ship

11 - 십일 shibil
12 - 십이 shibi
13 - 십삼 shipsam
14 - 십사 shipsa
15 - 십오 shibo
16 - 십육 shipyuk (w podręczniku mam wersję shimnyuk ale nie wiem, skąd im się to wzięło)
17 - 십칠 shipchil
18 - 십팔 shippal
19 - 십구 shipku

20 - 이십 iship
30 - 삼십 samship
40 - 사십 saship
50 - 오십 oship
60 - 육십 yukship
70 - 칠십 chilship
80 - 팔십 palship
90 - 구십 kuship
100 - paek

Powyżej stu używany jest tylko system sinokoreański.

200 - 이백 ibaek
300 - 삼백 sambaek
400 - 사백 sabaek
500 - 오백 obaek
600 - 육백 yukpaek
700 - 칠백 chilbaek
800 - 팔백 palbaek
900 - 구백 kubaek

1 000 - cheon
2 000 - 이천 icheon
3 000 - 삼천 samcheon
4 000 - 사천 sacheon
5 000 - 오천 ocheon
6 000 - 육천 yukcheon
7 000 - 칠천 chilcheon
8 000 - 팔천 palcheon
9 000 - 구천 kucheon

10 000 - man
100 000 - 십만 shimman
1 000 000 - 백만 paekman
10 000 000 - 천만 cheonman
100 000 000 - eok

Nie gwarantuję poprawnego zapisu w romanizacji. Ahh... Nie mam siły już więcej dzisiaj pisać. Jal ja.

poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział 32

Hejo.

   Ahh... Męczący dzień. Ten weekend był jak dla mnie zdecydowanie za krótki. Nie zdążyłam się porządnie wyspać. Ale właśnie sobie postanowiłam, że od dzisiaj zaczynam spać po co najmniej 8 godzin. Ciekawe jak mi to wyjdzie... Jutro wstawię kolejną część koreańskiego.


   -Gdzie jest mój miś?! - krzyknął Daehyun.
   -Jaki miś? Aaa... ten zielony w ubranku, z którym zawsze śpisz.
   -Ne.
   -Nie mam pojęcia. Spytaj Zelo. Może gdzieś go widział.
   -Nie zabrałem żadnego misia.
   -To gdzie on jest? - wszyscy wzruszyli ramionami. - Jeśli go dzisiaj nie znajdziecie, powiem publicznie kompromitujące rzeczy na wasz temat. - jak na rozkaz rzucili się przeszukiwać mieszkanie. Zaglądali dokładnie wszędzie.
   -Pewnie sam go gdzieś schował. - mruknął Himchan.
   -Macie czas do wieczora. - westchnęli tylko i wzięli się do roboty.
   Przeszukali wszystkie pomieszczenia, ale maskotki nie znaleźli. Po dwóch godzinach zebrali się w piątkę w jednym miejscu i zaczęli się zastanawiać, co zrobić w tej sytuacji.
   -Może kupić mu identycznego misia.
   -Kapnie się. Poza tym, ciężko byłoby to zrobić.
   -Poczekajcie chwilę. - powiedział Zelo, biorąc do ręki telefon.
   -Ania, mamy problem.
   -Znowu ktoś skręcił kostkę?
   -Ani... To coś gorszego.
   -Zaczynasz mnie przerażać.
   -Jeszcze nic się nie stało... Chodzi o to, że... Daehyun zgubił misia.
   -Pfahahaha... to jest takie straszne?
   -Tak, bo oskarża nas o zabranie go.
   -No i...?
   -Zagroził, że jeśli nie znajdziemy go do wieczora, wyjawi nasze kompromitujące sekrety.
   -No to macie problem. A co ja mam na to poradzić?
   -No nie wiem. Cokolwiek.
   -Aigoo... Dobrze. Zaraz u was będę.
   Że też istnieje tak specyficzny zespół. Zelo śpi z Jongup'em, Daehyun z misiem, Yongguk kocha ostry ramen, Himchan jest uzależniony od kofeiny. Śmiech przy nich jest zapewniony. Po niedługim czasie dotarłam na miejsce.
   -Gdzie on jest? - spytałam.
   -Siedzi w salonie. - skierowałam się w tamtą stronę i dosiadłam do chłopaka.
   -Powiedz mi, co się właściwie stało?
   -Dzisiaj po śniadaniu wszedłem do pokoju i przypadkiem zauważyłem, że nie ma mojego misia.
   -I jesteś pewny, że nigdzie go nie przekładałeś?
   -Sugerujesz, że wkręcam chłopaków?
   -Mówię tylko, że mogłeś położyć gdzieś misia i o nim zapomnieć.
   -Chyba raczej nie...
   -Był ktoś u was dzisiaj?
   -Oprócz ciebie tylko menadżer.
   -A byliście przy nim cały czas?
   -Ani... na chwilę został sam w dormie... Mam do niego zadzwonić?
   -Trzeba sprawdzić wszystkie możliwości, więc tak. - wyjął komórkę i wykręcił numer.
   -Menadżerze, nie widziałeś dzisiaj gdzieś mojego misia? - spytał po chwili. - Ne. Właśnie go szukamy. - rozłączył się.
   -I co? - pokręcił głową. - Na pewno się gdzieś znajdzie.
   -Daehyun, a nie brałeś go przypadkiem wczoraj do samochodu? - zapytał Youngjae. Chłopak zrobił wielkie oczy.
   -Racja! Możliwe, że zostawiłem go z tyłu.
   Od razu pobiegliśmy przeszukać pojazd. Misia znaleźliśmy tam, gdzie podejrzewaliśmy.
   -Chyba powinieneś coś powiedzieć chłopakom.
   -A, tak... Przepraszam, że oskarżałem was o zabranie go.
   -Nic się nie stało. Ale jeszcze raz spróbujesz nam w jakikolwiek sposób grozić, a Ci tego nie daruję. - ostrzegł Yongguk.
   -Haha... Tylko się nie pozabijajcie.
   Co za ludzie. Ale widać, że są ze sobą blisko. Po powrocie do dormu znowu zaczęli razem żartować. Ciężko byłoby postawić ich przeciwko sobie.

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 31

Annyeong.

   Yay!! W końcu przeszłam przez ten rozdział. Było ciężko, ale się udało. Dziękuję za pomoc koleżankom, które dawały mi pomysły, a do mojego pustego łebka nic nie docierało. Hmm... nawet sporo się tam dzieje.


-Yeoboseyo?
-Hej. Wpadłabyś teraz do nas? - spytał się mnie Yongguk.
-Coś się stało? - brzmiał dosyć dziwnie.
-Powiem Ci jak przyjdziesz.
-Arasso. Niedługo będę.
Ciekawe, o co może chodzić. Założyłam buty i wyszłam z mieszkania. Po jakichś 15 minutach dotarłam na miejsce.
-Musimy iść na trening, a nie chcemy zostawiać Zelo samego. - powiedział lider.
-A czemu nie może pójść z wami?
-No bo... skręcił kostkę.
-Mwo?
-Wykonywał różne triki na deskorolce i jakoś tak niefortunnie upadł.
-Nie gniewaj się. - powiedział Junhong, idąc w naszą stronę o kulach. - To było niechcący. - westchnęłam.
-Zostanę z nim.
-Komawo. To my już wychodzimy. - po chwili zostaliśmy sami.
-Obiecałeś, że będziesz na siebie uważał. - spuścił głowę z zakłopotania. - I to jeszcze tuż przed world tour. Teraz lepiej się połóż, bo znowu sobie coś zrobisz. - Wrócił do salonu i usiadł na kanapie. - Chcesz coś do jedzenia?
-Ne.
Poszłam do kuchni przejrzeć zawartość lodówki. Okazało się, że prawie nic w niej nie ma. Zrobiłam zwykłe kanapki z szynką i dosiadłam się do Zela.
-Macie tu jakieś gry planszowe, czy coś takiego?
-Chyba tak. Zaraz przyniosę.
-Nigdzie się nie ruszasz. - zatrzymałam go ruchem ręki. - Powiedz mi gdzie, a ja poszukam.
Po pięciu minutach już rozkładaliśmy chińczyka. Dawno w to nie grałam. Ja wybrałam zielone pionki, a Junhong niebieskie. Nic dziwnego. W końcu to jeden z jego ulubionych kolorów. Całkiem zabawnie nam to szło. Gdy po raz trzeci go ograłam stwierdził, że znudziła mu się ta gra i siedział potem naburmuszony.
-Nie umiesz przegrywać. Zachowujesz się teraz jak dziecko.
-No i dobrze.
-Masz zamiar taki być do końca dnia? - nie odpowiedział. - Gdybyście tylko mieli jakieś słodycze. - popatrzył na mnie, a w jego oczach pojawiły się iskierki.
-Ania, co ty na to, żebyśmy upiekli ciasto? Ostatnio ciągle chodzi po mnie czekolada...
-Nie macie składników. - kiedy zrobił aegyo nie potrafiłam mu odmówić. - Arasso. - westchnęłam. - Zaraz pójdę do sklepu. - wstałam, wzięłam torbę i ruszyłam do wyjścia. - Niedługo wrócę.
Na szczęście market był blisko. Na początku poszłam po najważniejszą rzecz, czyli kakao. Musiałam kupić prawie wszystko. Po powrocie skierowałam się prosto do kuchni i rozpakowałam zakupy. Chwilę później przyczłapał Zelo.
-To od czego zaczynamy?
-Najpierw trzeba wszystko przygotować, żeby nie musieć potem niczego szukać.
Pomógł mi rozstawić produkty i odpowiednie naczynia. Wrzuciłam do miski jajka, cukier i masło, aż nagle dostałam w twarz białym proszkiem.
-Yah!! No i co się tak śmiejesz?! - przetarłam oczy z mąki. Chłopak nie przestawał, więc obsypałam go kakaem. Wtedy już zaczęła się wojna. Nie dość, że my, to i cała kuchnia była biało-brązowa. - I jak my teraz wyglądamy. Na pewno nie wrócę tak do domu.
-Nie masz żadnych ciuchów na zmianę... Mogę ci coś teraz dać, a to się upierze.
-Najpierw pójdę się umyć. - jak powiedziałam, tak zrobiłam.
Zelo dał swoją dużą bluzkę, która sięgała mi do połowy ud. Później to on się przebrał. Zajęło mu to trochę więcej czasu przez problemy z kostką. Wrzuciliśmy rzeczy do pralki i zabraliśmy się za sprzątanie kuchni. Wbrew pozorom szybko się z tym uwinęliśmy i mogliśmy w końcu dokończyć wypiek. Oczywiście nie obyło się bez podjadania surowego ciasta. Formę włożyliśmy do piekarnika i usiedliśmy na kanapie. Musieliśmy czekać jeszcze pół godziny. Po chwili Junhong zaczął mnie łaskotać.
-Zelo, przestań!! Wiesz, że tego nie lubię. - próbowałam trzymać jego ręce, ale niestety był silniejszy. Ciągle się śmiałam i wierciłam, co doprowadziło do tego, że spadłam na podłogę. Pociągnęłam za sobą chłopaka, który upadł prosto na mnie. Gdy przestaliśmy się śmiać, Junhong zbliżył się i zaczął mnie całować.
-Chyba przyszliśmy w nieodpowiedniej chwili. - Yongguk zaczął się śmiać, a my szybko zerwaliśmy się na równe nogi. No prawie.
-Au!
-Mianhae. Gwenchana?
-Ne.
-Emm... Czemu jesteś w samej bluzce Zela?
-Robiliśmy ciasto.
-Aha... Chyba nie chcę znać szczegółów.

sobota, 18 października 2014

Rozdział 30

Hejo.

   Nie chcę Was martwić, ale to jest jak na razie ostatni rozdział jaki napisałam. Kompletnie nie mam pomysłu na kolejny. Poza tym ostatnio nie za bardzo miałam czas. Postaram się w końcu wziąć do roboty. Jak ja się cieszę z tego, że nareszcie jest weekend. Ledwo dzisiaj wstałam do szkoły (No dobra, wczoraj. Już po północy :D ). Koleżanki dobijają mnie swoimi pomysłami na opowiadanie... Tylko marudzą, że nic ciekawego się tam nie dzieje. Ale na to jeszcze przyjdzie czas.




Następnego dnia wstałam wcześnie i zrobiłam wszystkim śniadanie.
-O której planujesz wrócić? - spytała mama.
-Nie wiem. Pewnie jakoś późno, znając Angelikę.
-To weź klucz. Ja jadę do dziadków, a tata z Zuzą dzisiaj grają. - No tak. Siostra znowu "pracuje". Zazdroszczę jej. Ona nie musi ciężko harować, żeby zarabiać dzięki muzyce. Choć robi to głównie dla przyjemności. Za to ja będę bardziej sławna.
-Okej. To może wpadniemy.
Po jedzeniu zarzuciłam na siebie cienką kurtkę i wyszłam z domu. Gdy dotarłam na miejsce, czekały już dwie osoby.
-Hej.
-Hejo!! - krzyknęły radośnie. - Co tam u Ciebie, w świecie wyższych sfer?
-Jakich "wyższych sfer"?
-No wiesz, to ty niedługo będziesz sławna.
-Nie wiem, czy tak niedługo. Poza tym, to prawie w ogóle nie będzie takie przyjemne.
-Zdobędziesz wielu fanów, którzy na pewno sprawią Ci radość.
-A przed fanami harówka, szczególnie przy debiucie, pilnowanie tego, co się robi, żeby przypadkiem nie było żadnej afery...
-Przesadzasz. Jesteś tak niesamowita, że pewnie dadzą Ci spokój.
-Niestety to tak nie działa. Im bardziej sławna jesteś, tym bardziej Cię obserwują i wymyślają niestworzone historie na twój temat.
-Ja Cię tu na duchu próbuję podnieść. - odparła z ironią.
-No wiem, wiem.
-Cześć. - powiedziała wysoka dziewczyna, która właśnie do nas dołączyła.
-Hej. To jest Angelika. - wskazałam na długowłosą blondynkę.
-Asia.
-Magda.
Podały sobie ręce, po czym weszłyśmy na teren ZOO. Byłam już tam chyba z dziesięć razy. Miśki i lwy jak zwykle się leniły, ptaki głośno śpiewały, a żyrafy wyciągały długie szyje do jedzenia. Moje ulubione zwierzęta tam, to orzeł i tygrys. Piękne i dzikie. A przynajmniej takie są na wolności. Świetnie się razem bawiłyśmy, a humor nam wszystkim dopisywał. Całkiem długo tam siedziałyśmy. W końcu zaczęły nas boleć nogi od tego spacerowania, a ponieważ była już pora obiadowa, postanowiłyśmy pójść do KFC. Złożyłyśmy się na dwa duże kubełki i zaczęłyśmy wcinać.
-Ania, musisz wyjeżdżać? - spytała Asia.
-A co, tak bardzo za mną tęskniłyście?
-A żebyś wiedziała. - odparła Angelika. - Nie widziałam Cię półtora roku. Brakowało mi nawet twojego ciągłego gadania.
-Dzięki... Po debiucie powinnam mieć trochę więcej czasu, więc może wpadnę tu na dłużej.
-Byłoby fajnie. I nie informuj mnie o twoim pobycie w Polsce chwilę przed wyjazdem.
-Obiecuję, że będziesz jedną z pierwszych osób, które się o tym dowiedzą.
-No ja myślę.
Gadałyśmy jeszcze długi czas. W końcu zaczynało sie już ściemniać.
-Nie chciałybyście wpaść teraz na "występ" taty i siostry?
-Niestety muszę już wracać do domu. - powiedziała smutno Magda.
-Ja też. - dodała Asia.
-A ja mogę z tobą pójść.
-Ty zawsze możesz gdzieś pójść. Gorzej z chęciami. - uśmiechnęłyśmy się.
Pożegnałyśmy się z dziewczynami, po czym ruszyłyśmy w swoim kierunku. Wsiadłyśmy w autobus i po dwudziestu minutach byłyśmy na miejscu.
-Cześć tato.
-Cześć.
-To jest Angelika. Wpadłyśmy was posłuchać.
-Dobry wieczór.
-Dobry.
-Przerwę macie?
-Tak. Ale zaraz wracamy grać. Chcecie coś do jedzenia?
-Nie. Dopiero co z niego wróciłyśmy. - usiadłyśmy na ławce.
Byliśmy w dużym pubie. Bardzo lubię to miejsce, bo znajduje się w parku, w otoczeniu drzew. A na dodatek mają pyszną pizzę.
-Właśnie przybyła moja druga córka, przyszła piosenkarka. - powiedział tata do mikrofonu. - Mogłabyś coś dla nas zaśpiewać?
-A muszę?
-Idź i nie marudź. - szturchnęła mnie blondynka.
-Uwierz mi, po szkole i pracy mam chwilami dosyć śpiewania. Głos też czasami musi odpocząć.
-Oj, tylko jedna piosenka. Proszę. W ten sposób, w Polsce też uzbierasz sobie fanów. - zrobiła wtedy bardzo uroczą minę. Aż się roześmiałam.
-No dobra. - powiedziałam i podeszłam do sceny. Siostra podała mi gitarę, a ja zbliżyłam się do mikrofonu. Zaczęłam śpiewać Gotta be somebody - Nickelback. Po chwili dołączyła się jeszcze perkusja, gitara basowa i akustyczna, na której grał tata. Dużo czasu tam spędziłyśmy. W końcu do Angeliki zadzwoniła mama i powiedziała, że ma wracać do domu. Zresztą my też już się zbieraliśmy. Wyszliśmy stamtąd chyba po 23. Następnego dnia obudziłam się dopiero o 13. Zawsze lubiłam długo pospać, a teraz nie za bardzo mam na to czas.
Niestety nadszedł dzień powrotu i musiałam się ze wszystkimi pożegnać. Z drugiej strony, zaczęłam już trochę tęsknić za Zelo. Nie mówiąc już o reszcie tych nienormalnych, w dobrym znaczeniu tego słowa, ludzi. Na lotnisku w Seulu miałam oczywiście ciepłe powitanie. Widać było, że Junhong powstrzymywał się, żeby mnie nie przytulić publicznie. Musiał poczekać z tym, aż dotrzemy do ich dormu. A tam siedziałam jeszcze z kilka godzin.

czwartek, 16 października 2014

Rozdział 29

Hejka.

   Pierwsze zajęcia z k-pop dance uważam za udane :D Jak na razie zaczęliśmy się uczyć Boy in luv - BTS. Ciekawe, jak nam to wyjdzie na koniec.


-Nie chciałabyś odwiedzić rodziny? - spytał się mnie prezes.
-A co ze szkołą?
-To tylko dwa tygodnie, a uczysz się dobrze. Lepiej teraz skorzystać z okazji, bo po zakończeniu szkoły nie będziesz już miała czasu. Wytwórnia zafunduje Ci bilet w obie strony.
-Kiedy bym wyjechała?
-Może jakoś teraz. Jest kwiecień. Taka ładna pora w roku. Wystarczy, że ustalisz z rodzicami termin, a resztą zajmę się ja.
-W takim razie niedługo do pana zadzwonię.
Parę osób powinno się ucieszyć z tego powodu. Oprócz rodziny miałam jeszcze dwie bliższe koleżanki. Takie małe zaufane grono. Asia jest jednocześnie moją kuzynką i najlepszą przyjaciółką. Bardzo lubię się z nią spotykać. Tęskniłam również za rodzicami i, co dziwne, za siostrą. Może i jest często denerwująca, ale bardzo ją kocham. Stwierdziłyśmy z mamą, że najlepsza do przyjazdu będzie najbliższa sobota i tak też powiedziałam prezesowi. Pan Kim Taesong załatwił nawet urlop w mojej pracy. Wszystko było już gotowe do wyjazdu.
-Będzie mi Ciebie brakowało. - powiedział Zelo.
-To tylko dwa tygodnie. Zanim się obejrzysz, będę już z powrotem.
-Mam nadzieję, bo długo nie wytrzymam. - uśmiechnęliśmy się oboje.
-Pospieszcie się. Jeszcze ludzie sobie coś pomyślą. - wtrącił Himchan.
-Arasso.
-Pasażerowie lotu z Seulu do Warszawy przez Pragę proszeni są o skierowanie się do wyjścia drugiego. - powiedział cicho damski głos niosący się po całym budynku.
-Muszę już iść.
-Uważaj na siebie. - dodały na koniec dziewczyny.
Taa... miałam pełną eskortę na lotnisko. Odprowadziły mnie oba zespoły. No ba. Przecież Zelo musiał się ze mną pożegnać, a nie mógł tego zrobić bez „kamuflażu”. Lot tak jak poprzednio był długi i nudny. Trochę pospałam, poczytałam książkę, posłuchałam muzyki. Jaki człowiek wytrzyma bez problemu 13-godzinną podróż. To jest niewykonalne. W końcu dotarłam wykończona do stolicy mojej ojczyzny. Wszyscy na pokładzie podziękowaliśmy pilotowi za bezpieczne dotarcie do celu i opuściliśmy samolot. Będąc już w budynku zabrałam swoją torbę, po czym skierowałam się do wyjścia, żeby poszukać rodziców. Nie trwało to długo. Gdy tylko ich zobaczyłam, pobiegłam w tamtym kierunku.
-Tęskniłam za wami. - powiedziałam tuląc się do rodzicielki. - Półtora roku to naprawdę długi czas.
-Teraz, to już nawet mówisz jak Koreanka.
-Mamo... - zawsze lubiła mi tak dokuczać. - A jak tam moje maluchy? - spytałam będąc już w samochodzie. Chodziło mi o koty. Najchętniej zabrałabym je ze sobą do Korei.
-Szczęśliwe jak zawsze.
-Dzięki. - odparłam z ironią.
Do domu dotarliśmy po około czterdziestu minutach. Mieszkaliśmy pod Warszawą, w całkiem przyjemnym miejscu. Kochane koty na początku uznały mnie za obcego człowieka. Dopiero później dotarło do nich, kim jestem i z chęcią przychodziły na pieszczoty. Spędziłam w domu wiele czasu. Cieszyłam się z tego, że znowu mogę zobaczyć rodzinę. Mój pobyt w Polsce niestety dobiegał końca, dlatego postanowiłam spotkać się jeszcze z kilkoma osobami.
-Halo?
-Hej, to ja. - odpowiedziałam. - Dzwonię do Ciebie, bo jestem w kraju i może chciałabyś się spotkać.
-Długo już tu jesteś?
-Od półtora tygodnia.
-I dopiero teraz się o tym dowiaduję?!
-Jakoś tak wyszło.
-Kiedy wracasz?
-W sobotę.
-Czemu tak szybko?
-Przypominam Ci, że mam szkołę i wolę opuszczać jak najmniej lekcji.
-A, no tak. To kiedy i gdzie się spotkamy?
-Może jutro. Poszłybyśmy na przykład do ZOO.
-Świetny pomysł!! Zawsze chciałam tam z tobą pójść.
-Nie przeszkadzałoby Ci, gdyby wybrały się z nami jeszcze dwie osoby?
-Nie... Jacyś chłopacy?
-Ani. Ty się chyba nigdy nie zmienisz, co?
-No raczej.
-Haha. Dobra, w takim razie do zobaczenia jutro.
-Pa.
Tej tylko jedno w głowie. Powinna sobie znaleźć w końcu chłopaka. Jak na razie utknęła na etapie rozglądania się za "tymi fajnymi". Ciągle jej powtarzałam, że nie liczy się tylko wygląd, ale i charakter, lecz nic do niej nie docierało. I mówi to ta, która jest z przystojnym chłopakiem. Co nie zmienia faktu, że Zelo podoba mi się głównie z zachowania. <Ekhem, nadal Ci się podoba?> <Nie przerywaj i pozwól im słuchać.>

środa, 15 października 2014

Rozdział 28

Annyeong.

   Hehe. Z tym rozdziałem było ciekawie. W pierwotnej wersji był już wcześniej, ale teraz kompletnie o nim zapomniałam. Trochę się mniej klei. Najważniejsze, że jest :)


Po jakimś czasie trochę się uspokoiło. Szefowa zatrudniła jakąś młodą dziewczynę i nie miałam już tyle pracy. W szkole też było mniej nauki, więc mogłam częściej widzieć się z Zelem. W końcu nadszedł czas na dalszą część urozmaicenia tego roku szkolnego.
-Jeden zespół przypadkiem się o was dowiedział i bardzo chce was poznać. - powiedział prezes. - Nie macie nic przeciwko?
-Ne. Im więcej idoli poznamy, tym łatwiej nam będzie w przyszłości.
-A co to za zespół?
-Big Bang. - po raz kolejny opadły nam szczęki.
-Za każdym razem, gdy jesteśmy w tym gabinecie, dowiadujemy się bardzo przyjemnych rzeczy. - powiedziała zachwycona Minyoung.
-Pasuje wam najbliższa sobota?
-Ne.
-W takim razie załatwione. Tu macie napisany adres ich dormu. - podał Junghyunowi kartkę. - Spotkanie o dwunastej.

-Minyoung. - szepnęłam. - Minyoung! - Dziewczyna była jakby lekko zdezorientowana.
-Mwo?
-Skup się na lekcji.
-No, nie mogę. Ja już chcę sobotę.
-Anna Tergel i Song Minyoung. - powiedziała głośno nauczycielka. Cała klasa zwróciła się w naszą stronę. - Rozumiem, że ta lekcja może was nie interesować, ale jest wam to potrzebne, jeśli chcecie w przyszłości odnieść sukces.
-Joesonghamnida. - powiedziałyśmy.
Dziewczyna przez cały czas gadała tylko o tym dniu. Spokoju nam nie dawała. Choć trudno jej się dziwić, skoro jest wielką fanką Big Bang. Zresztą ja też ich lubię. W piątek ustaliliśmy, gdzie się spotkamy, żeby pójść całą grupą. Następnego dnia zjadłam porządne śniadanie i wyszłam z domu. Minyoung pewnie się wystroi, chcąc jak najlepiej prezentować się przed idolami. Mi to bez różnicy, dlatego założyłam zwykłe jeansy i bluzkę z długim rękawem, a na wierzch skórzaną kurtkę. Mimo, że był styczeń, nie zmarzłam po drodze.
-Annyeong!! - krzyknęła podekscytowana Minyoung.
-Annyeong. Uspokój się trochę, bo nie dojdziesz na miejsce.
-Ale czy ty to rozumiesz? Poznamy Big Bang!!
-Cicho, bo jeszcze nas ich fanki dopadną.
-Czy sugerujesz, że V.I.P-y są agresywne?
-Sugeruję, że każdy zespół ma psycho-fanów.
Nareszcie znaleźliśmy adres z kartki. Jako, że Junghyun będzie liderem, na niego spadło zapukanie do drzwi. Wymyśliliśmy to w ostatniej chwili, gdy nikt nie chciał tego zrobić.
-Annyeonghaseyo!!
-Annyeonghaseyo. - odpowiedział nam T.O.P – najstarszy z zespołu. - Wejdźcie. - wykonaliśmy polecenie i zdjęliśmy buty w przedpokoju.
-Annyeonghaseyo. - przywitaliśmy się zresztą i usiedliśmy na dużej kanapie.
-Cieszę się, że zgodziliście się z nami spotkać. - powiedział G-Dragon – lider.
-To my dziękujemy za zaproszenie. Choć nawet, gdybyśmy nie chcieli tu przyjść, nie mielibyśmy wyboru. Inaczej Minyoung nie dałaby nam spokoju. Jest waszą wielką fanką. - dziewczyna zarumieniła się.
-Chincha? Fajnie poznać kogoś, kto bardzo nas lubi.
-Nie, żeby to była tylko ona. - dodałam. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Świetnie się dogadywaliśmy. Oczywiście znowu zaczęła się rozmowa na mój temat.
-Słyszałem, jak gra na fortepianie „Eyes, nose, lips” i „Who you”. Genialnie jej to wychodziło.
-Chciałbym tego posłuchać. - powiedział Taeyang.
-Wiele słyszeliśmy o twoim talencie. Co ty na to, żebyśmy teraz poszli do naszej wytwórni, a ty byś nam coś zaprezentowała?
Idolom się nie odmawia. Po niedługim czasie dotarliśmy na miejsce. Jak miło, że wszystkie miejsca, do których się udaję, są blisko. Weszliśmy do przestronnej sali z wieloma instrumentami. Usiadłam do dużego czarnego fortepianu i zagrałam piosenkę Taeyanga.
-Daebak!! Śpiewasz to lepiej ode mnie.
-Bez przesady. A ż taka dobra nie jestem.
-Nie powiedziałbym.
-Umiesz rapować? - spytał GD.
-Niezbyt.
-Nie oszukuj. - powiedziała Soohyo. - Jest świetna we wszystkim, co związane z muzyką. Zaśpiewaj „Who you”.
-Wykonałam to, o co mnie prosiła. Ta piosenka ma tylko trzy akordy i szybko się jej nauczyłam.
-Rapowanie nie jest moją mocną stroną. - powiedziałam po skończeniu.
-Żartujesz? Bardzo dobrze Ci wyszło. - skomentował lider.
-Może i dobrze, ale to nie jest coś, w co potrafię włożyć całe swoje serce. Rapowaniem niech zajmą się ci, którzy to kochają.
-Masz rację. Ale to nie znaczy, że nie jesteś w tym dobra.
-Umiem tyle, ile jest mi potrzebne.
-Na pewno osiągniecie duży sukces.

Mam nadzieję, że to się spełni. Chcę pokazać wszystkim znajomym z Polski, na ile mnie stać.


Wszystkie piosenki z tego opowiadania, oprócz Who you, rzeczywiście umiem grać na tych instrumentach. Musiałam się tym pochwalić :D Wręcz kocham Eyes, nose, lips. Śliczna piosenka, a już tym bardziej w wykonaniu Taeyanga. Ma wspaniały głos. Raz też słyszałam ją w wykonaniu Jungkooka. Uważam, że powinien nagrać to studyjnie. Określenie "Golden Maknae" idealnie do niego pasuje. On umie dosłownie wszystko. Rapuje, śpiewa, tańczy... i dobrze wygląda :D Taa... chyba mogę stwierdzić, że jest jednym z moich biasów. Kończę już i zmykam spać. Jal ja.

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 26 i 27

   Wybaczcie, że Wam tak czasami trąbię o niczym, ale zdarza się, że mam potrzebę wygadania się. Lubię dużo mówić, ale niestety na takie tematy, których prawie nikt z mojego otoczenia nie lubi (niech pomyślę... k-pop, Korea... No tak. Mniej więcej na tym się kończy). I tak staram się ograniczać. Mam nadzieję, że nie myślicie o mnie jako nudnej dziewczynie bez przyjaciół. No dobra. Może trochę nudna jestem. Ale za to często się śmieję :D Koleżanki mogą potwierdzić (taa... ja i moje głupawki w szkole...). Niestety mam wiele wad, choć staram się je eliminować (z trudem mi to wychodzi. Zwykłe lenistwo. Dosyć popularne). Arasso. Kończę już to przynudzanie, które nikogo nie interesuje (chyba powinnam zacząć pisać pamiętnik. Mielibyście trochę spokoju ode mnie :) ).


-Nic groźnego się nie stało. - poinformował lekarz. - Jedynie zraniona głowa. Gdy się obudzi, powinno być wszystko w porządku.
-A kiedy to się stanie? - zapytał menadżer Kang.
-Musi trochę odpocząć, ale zapewne niedługo. Najlepiej, żeby w pokoju nie przebywało więcej, niż trzy osoby.
Wszedł tylko menadżer i Yongguk. Nie mieliśmy innego wyboru, jak tylko czekać. Pomimo zapewnień lekarza martwiłam się o swojego chłopaka. Po jakiejś pół godzinie wyszedł lider.
-Ania, chodź. Zelo chce Cię zobaczyć. - szybko wstałam i prawie wbiegłam do sali.
-Jak się czujesz? - zapytałam.
-Trochę mnie głowa boli. A ty? Nic Ci się nie stało?
-Ne. - usiadłam na stołku obok łóżka i złapałam rękę Junhonga.
-Przynajmniej było efektowne zakończenie zabawy. - zaśmiał się.
-Dzięki. - odparłam z ironią w głosie. - Wiesz, jak się o Ciebie bałam?
-Domyślam się. Nie chciałem, żeby coś Ci się stało. To było takie nagłe. Nie miałem czasu na przemyślenie sytuacji.
-Nie jestem za to na Ciebie zła. Ale postaraj się nie robić już sobie krzywdy.
-Obiecuję.
Po około godzinie Zelo został wypisany ze szpitala i mogliśmy w końcu wrócić do hotelu. Było już po północy, dlatego wszyscy od razu poszli do łóżek.
Junhong miał się za bardzo nie przemęczać, więc trochę ograniczyliśmy zwiedzanie. Rana na jego głowie szybko się zagoiła, z czego byłam zadowolona.
-To jest ostatni wieczór podczas naszego pobytu tutaj. - powiedział menadżer, gdy wszyscy byliśmy zebrani w jednym pokoju. - Pomyślałem, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście polubiliście się przez ten tydzień. Jestem też ciekaw, czy macie do siebie zaufanie. Chodzi mi tu głównie o każdy zespół z osobna. - wszyscy zastanawialiśmy się, o co może mu chodzić, dopóki nie wyjął siatki z pepero. Nie... znowu? - Chyba nie muszę mówić szczegółów? Nie będziecie rywalizować między sobą. Nie tylko dlatego, że nie mam linijki. Chcę się dowiedzieć, jak blisko pozwolicie zbliżyć się drugiej osobie. I nie róbcie nic na siłę.
Chyba tylko ja nie byłam zadowolona z tej zabawy. Każdy z radością brał słodkości i dzielił się nimi z kimś innym. Po chwili dosiadł się do mnie Zelo, trzymający w ręku ciastko.
-Nie wiem, czy jest sens. Wszyscy już widzą, że jesteśmy razem. A to znaczy, że nie przeszkadza nam nasza bliskość.
-No, proszę. Będę miał wtedy pretekst do pocałowania Cię.
-Niech Ci będzie. - poddałam się widząc jego uroczą minę.
Miałam tylko takie wrażenie, czy większość zaczęła wtedy na nas patrzeć? Oczywiście Junhong nie mógł się powstrzymać i musiał zakończyć to tak, jak planował. Cały pokój zaczął bić nam brawo. Nawet menadżer. Wyglądało to bardzo zabawnie. Później zagrałam też z dziewczynami z Secret. Zmusili mnie nawet do spróbowana z Yonggukiem, Himchanem i Jongupem. Z liderem szybko się poddaliśmy. Z tym drugim to już inna bajka. Chyba postanowił powkurzać Zela. Zbliżał się powoli, lecz na koniec nagle przyciągną mnie do siebie. Ode mnie dostał tylko kuksańca w ramię, ale mój chłopak był tym wyraźnie oburzony. Mam nadzieję, że się nie obrazi. Jongupowi było chyba obojętne, kiedy się podda.
W końcu musieliśmy iść spać, ponieważ następnego dnia o jedenastej mieliśmy samolot powrotny. Niestety mogłam zapomnieć o porządnym wyspaniu się, gdyż Soohyo do późna pakowała swoje cenne ubrania, a robiła to dosyć głośno. Po przybyciu do Seulu rozstałam się ze wszystkimi jeszcze na lotnisku i szczęśliwa wróciłam do domu. Ten wyjazd dobrze mi zrobił. Mogłam odetchnąć świeżym powietrzem, oderwać się od szkoły i pracy. Takie kolejne krótkie wakacje.

^^^^^^^^^^

Były i się skończyły. W pracy wyraźnie mogłam to odczuć. Podczas mojej nieobecności nazbierało się sporo klientów. Szefowa nawet myślała nad zatrudnieniem kolejnej osoby, ale nie wiem, czy wdroży ten plan w życie. Dobrze, że po zakończeniu szkoły nie będę musiała pracować. Inaczej nie miałabym czasu nawet na spanie. Tam też była niezła harówka. Mnóstwo nauki i projektów. Ledwo się ze wszystkim wyrabiałam. Mam nadzieję, że nie będzie to długo trwało. Jeszcze znowu zacznę mdleć.
Nareszcie piątek. Szefowa w końcu wypuściła mnie z pracy. Była już połowa listopada i o tej godzinie było już ciemno. Gdy wychodziłam z budynku zadzwoniła do mnie Soohyo.
-Hej. Jesteś już po pracy? - spytała.
-Ne. Właśnie skończyłam.
-Przyszłabyś teraz do parku?
-A może jutro. Jestem zmęczona po całym dniu.
-Jebal. Tylko na chwilę.
-Arasso. Będę tam za dziesięć minut.
-Komawo. Będę czekać przy południowej stronie. - powiedziała uradowana.
O co może jej chodzić o tej godzinie. Trochę podejrzanie to wygląda. W końcu dotarłam na miejsce, ale nikogo nie widziałam. Zadzwoniłam do przyjaciółki, lecz ta nie odbierała telefonu. Po chwili zobaczyłam stolik obok niskiego drzewka. Stał na nim czerwony lampion. Gdy tam podeszłam, zobaczyłam leżącą kartkę tego samego koloru, a na niej napisane moje imię i nazwisko. Wzięłam ją do ręki i odwróciłam. Ujrzałam śliczne odręczne pismo.
,,Jesteś słońcem, które dla mnie świeci."
Na dole kartki narysowana była strzałka skierowana w lewo. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam kolejne światełko. Odłożyłam papier i ruszyłam w tamtym kierunku. Kolejna kartka.
,,Jesteś kwiatem, który dla mnie kwitnie."
Powtarzało się to jeszcze kilka razy.
,,Jesteś wodą, która dla mnie płynie."
,,Jesteś wiatrem, który dla mnie wieje."
,,Jesteś tą, którą kocham."
W końcu dotarłam do dużej altany w centrum parku. Dookoła zawieszone były takie same czerwone lampiony jak wcześniej. Dawały one śliczny efekt. Po środku zobaczyłam chłopaka odwróconego tyłem. Zelo. Wszędzie go rozpoznam. Gdy mnie usłyszał, odwrócił się przodem, a ręce schował za siebie. Był uśmiechnięty. Po chwili wysunął do przodu dłonie, w których trzymał małe pudełeczko.
-Wszystkiego najlepszego. - na początku zastanawiałam się, o co może mu chodzić.
No tak!! Przez całą tą pracę zapomniałam o własnych urodzinach. Tylko skąd on wiedział, kiedy je mam? Chłopak podszedł do mnie, podając mi prezent.
-Komawo. - otworzyłam pudełko i ujrzałam przepiękny naszyjnik zawieszką w kształcie kwiatu storczyka, w jasno różowe i białe kryształki. Zatkało mnie. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. - Jest śliczny. - wybąkałam. Zelo wziął go do ręki, odgarnął moje włosy, które tego dnia akurat pozostawiłam rozpuszczone, i zapiął naszyjnik na karku. Odsunął się trochę, po czym mnie pocałował, przyciągając rękoma za szyję.
-A co, jak ktoś nas zobaczy? - spytałam. Mimo, że altana gęsto osłonięta była różnymi roślinami pnącymi, nadal się tego obawiałam.
-Spokojnie. Prezes, gdy dowiedział się o tym pomyśle, od razu chciał pomóc. Wynajął ochroniarzy, którzy pilnują, aby nikt nie wszedł do parku.To twój dzień, więc lepiej, żeby nie było żadnych nieprzyjemności.
-Wszystkiego najlepszego!! - wykrzyczała reszta B.A.P i mojego zespołu, wpadając do altany. Dostałam od nich masę prezentów. Cały czas się śmialiśmy i tańczyliśmy. Cieszę się, że mam przy sobie tak fantastyczne osoby. Bawiliśmy się do późna. Ta noc okazała się wyjątkowo ciepła. W końcu zrobiłam się senna, więc postanowiliśmy zbierać się już do domów.
-Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. - powiedział do mnie Zelo na pożegnanie.
-Ja też mam taką nadzieję. - stanęłam na palcach i go pocałowałam.


   Jal ja :)

Koreański cz.4

Cześć wszystkim.

   Napisałabym tego posta już wcześniej, ale no cóż... nie mogłam się odpędzić od filmików z Jungkook'iem, które proponował mi youtube. Ahh... życie jest ciężkie. Można tak nawet z pół dnia spędzić :D Ale trochę mnie ten człowiek dołuje. Ma za wiele zalet. Hehe, nie uważacie, że on jest uroczy? Może kiedyś napiszę z nim jakieś opowiadanie. Może... Mam jeszcze dużo w planach co do tego, a już myślę nad następnym. Nie wiem czemu, ale ciągle nie mogę przebrnąć przez jeden rozdział. Zaczęłam już nawet pisać dwa kolejne :) Jakoś tak nie mam na niego pomysłów. No ale temat tego posta jest trochę inny. Dzisiaj będę kontynuować osoby. Tym razem wypiszę członków rodziny.


부모 pumo - Rodzice
아버지 abeoji - Ojciec
아빠 appa - Tata
어머니 eomeoni - Matka
엄마 eomma - Mama
자녀 chanyeo - Dzieci
아들 adeul - Syn
ttal - Córka
형제자매 hyeongjejamae - Rodzeństwo
형제 hyeongje - Bracia
자매 jamae - Siostry
조부모 chobumo - Dziadkowie
할아버지 harabeoji - Dziadek
할머니 halmeoni - Babcia
외할아버지 oeharabeoji - Dziadek (ze strony matki)
외할머니 oehalmeoni - Babcia (ze strony matki)
손주 sonju - Wnuki
손자 sonja - Wnuczek
손녀 sonnyeo - Wnuczka
부부 pubu - Małżeństwo
남편 nampyeon - Mąż
아내/부인 anae/puin - Żona
배우자 paeuja - Małżonek, małżonka
시부모 sibumo - Teściowie (rodzice męża)
차부모 chabumo - Teściowie (rodzice żony)
시아버지 siabeoji - Teść (ojciec męża)
장인 changin - Teść (ojciec żony)
시어머니 sieomeoni - Teściowa (matka męża)
장모 changmo - Teściowa (matka żony)


   Chcę jeszcze dodać, żebyście nie brali tego bloga za dobrą naukę języka. Sama dopiero się uczę, a korzystam tylko z podręcznika. Nie mam żadnych lekcji, więc nie mogę się upewnić co do znaczenia słówek lub ich czytania. Również nie wiem, czy ten zapis w romanizacji zawsze jest poprawny. Jeśli chodzi o dźwięczność głosek, to wydaje mi się, że na początku wyrazu zawsze są one bezdźwięczne. A przynajmniej tak wyczytałam. To, co ja wam podaję, może służyć za przydatny wstęp. Takie podstawy. Jak już pewnie zauważyliście, wpisuję tu tylko słówka. Nie wiem, czy dam Wam również tworzenie zdań. Muszę się nad tym zastanowić.

   Przejdę teraz do rzeczy ogólnie dotyczących bloga. Najchętniej czytacie posty związane właśnie z koreańskim i opisami dram (mam zamiar napisać ich jeszcze kilka, ale potrzebuję do tego więcej czasu). Cieszę się, że ktokolwiek w ogóle na to zagląda. Ale jestem naprawdę wdzięczna tym kilku osobom, które przez cały czas śledzą historię głównej bohaterki opowiadania. Miło jest widzieć, że komuś się ono podoba. Niektóre rozdziały zostały napisane dodatkowo (nie było ich w pierwotnym scenariuszu) przez co mogą być trochę nudne i bezsensu. Chciałam po prostu wypełnić czymś lukę między głównymi scenami. Na szczęście właśnie zbliżam się do momentu, w którym coś się zacznie dziać. Hehe, szczerze mówiąc, nie byłoby tego opowiadania, gdyby nie to, że doszłam do momentu, w którym nie mogłam się na coś zdecydować. Kuzynka też nie mogła, dlatego zrobiła wyliczankę. Padło jak padło, ale mam nadzieję, że nie będziecie mieć o to pretensji (zależy, kto co lubi). Dobra kończę, bo zaraz się tak rozpiszę, że załatwię Wam jakiś spoiler.