Dzisiaj bez wstępu. Już się wystarczająco rozpisałam przy poście z koreańskim.
Chłopaki zrobili nam pyszne śniadanie, a później wróciłyśmy do domu. Tak jak myślałam, nie obyło się bez przesłuchania.
-Co się wydarzyło, gdy Zelo zaciągną Cię do tamtego pokoju?
-Nic. Tylko się pożalił, że czuje się odrzucony przez to, że trzymałam się z daleka od niego przy reszcie.
-Aaa... więc postanowiłaś mu to udowodnić...
-Dokładnie.
-...I dlatego wpakowałaś mu się do łóżka.
-Ani!! To akurat było przypadkowe. Tak samo jak uśnięcie, gdy mnie przytulał.
-Mówisz...
-Przestań. Przecież wiesz, że nic się nie wydarzyło. Ty też tam byłaś. Lepiej mi powiedz, co się działo, jak spałam przy wszystkich.
-Nic. Niedługo potem twój zespół wyszedł, a my zadecydowaliśmy, że prześpimy się w ich dormie. Zelo nie pozwalał Cię obudzić.
Dni leciały, a nic ciekawego się nie wydarzyło. Za to zbliżyliśmy się trochę do siebie z Junhongiem. Już nie czuł się olewany. Często go przytulałam, a nawet całowałam. Uwielbiam na niego patrzeć, kiedy jest szczęśliwy.
Asia zwiedziła chyba wszystko, co da się zobaczyć w Seulu i okolicach. I to ze szczegółami. Pod koniec jej pobytu, dziewczyny postanowiły zabrać ją na łażenie po sklepach. Chłopaki od razu powiedzieli, że nie ruszą się z domu. Nie dziwię im się. Ja sama nie lubię tego robić. Na szczęście pracowałam, więc poszły we trzy.
-Tylko proszę, bez wygłupów. Ma wrócić do domu w całości, a już tym bardziej trzeźwa.
-Czy ty właśnie podejrzewasz mnie o picie alkoholu? Przecież wiesz, że nie lubię go tak samo jak ty.
-Wiem. Ale nie wiem, czy na pewno mogę zaufać dziewczynom. - zaśmiałam się.
-No wiesz. Jak możesz. - oburzyły się.
-Postarajcie się wrócić przed północą. - nigdy nie wiadomo, co się tam będzie działo.
-Dobrze. To my już idziemy.
Chwilę po nich wyszłam do pracy. Nic się nie działo. Przeciętny dzień w kawiarni. Już miałam stamtąd wychodzić, gdy zobaczyłam Soohyo, Minyoung i Asię wchodzące do lokalu.
-Co wy tu robicie? Miałyście chodzić po mieście.
-Przyszłyśmy po Ciebie.
-Chyba nie myślałaś, że tak po prostu Ci odpuścimy? - odezwała się druga.
-Dopiero co skończyłam pracę i wolałabym teraz odpocząć.
-Nic z tego. - pokręciły głowami.
-No chodź. Będzie fajnie. - Asia zaczęła ciągnąć mnie do wyjścia. Chyba nie miałam wyboru. Potem by się na mnie obraziła.
-Arasso.
-Yay!! - ucieszyła się blondynka.
Chodziłyśmy od sklepu do sklepu. Jak to możliwe, że po tylu godzinach jeszcze się tym nie znudziły? Zbliżał się wieczór, a miasto stawało się jeszcze piękniejsze niż za dnia. Ulice rozświetlały latarnie i światła samochodów. Teraz to już raczej spacerowałyśmy bez celu. Dziewczyny były obładowane torbami z ubraniami, a ja śmiałam się z ich marudzenia, że je ręce bolą. Sama niosłam tylko jedną małą siatkę z sukienką, na którą mnie namówiły. Po jakimś czasie natknęłyśmy się na czterech chłopaków, którzy postanowili im pomóc. Byli dobrze zbudowani i całkiem przystojni. Oczywiście dwie Koreanki nie kryły się ze swoją kobiecością, a ja tylko przewracałam oczami.
-Dokąd idziecie? Może was odprowadzimy?
-Niebezpiecznie jest tak chodzić po nocy.
-Dlatego my dwie będziemy już wracać. - odezwałam się szturchając Asię. Już miałyśmy się odwracać, ale zatrzymał nas głos Minyoung.
-Oj weź, Ania. Pochodźmy jeszcze chwilę. - powiedziała z błagalnym wzrokiem.
No tak, beze mnie brak jej takiej pewności siebie. Nie mówiąc o tym, że chłopaki mieli przewagę. Ciekawe, jak to spotkanie się zakończy. Niby kiedyś miałam zajęcia z samoobrony, lecz to było dawno. Może potrafiłabym wymierzyć jakiś sierpowy, czy cios w brzuch, ale na tym koniec. Jedynym plusem było to, że miałam trochę siły w rękach. Choć wątpię, żebym wygrała z czterema silnymi chłopakami. Asia też kiedyś uczyła się karate, ale pewnie nic z tego już nie pamięta. No chyba, że jakiś porządny kopniak w klatkę piersiową wystarczy.
Jak to na mnie przystało, widziałam tylko najczarniejsze scenariusze. No ale jak mogło się skończyć spotkanie z jakimiś typami w nocy na ulicy?
-No dobrze. - westchnęłam. Gdy nikt nie patrzył, skierowałam do Minyoung bezgłośne „zginiesz”.
Przez całą drogę rozmawiali, a ja trzymałam się blisko siostry ciotecznej, żeby w razie czego móc ją obronić. Zauważyłam, że jeden z chłopaków się nie odzywa, tylko od czasu, do czasu uśmiecha.
-Jak się nazywasz? - zapytałam. Był mniej więcej w wieku Asi.
-Kyuwon.
-Jestem Ania. - z uśmiechem podałam mu rękę, którą zaraz potem uścisnął.
Trzymaliśmy się z tyłu i rozmawialiśmy na różne tematy. Całkiem dobrze się dogadywaliśmy.
-Chincha?! Jesteście trainee? - odezwał się jeden z chłopaków z przodu. Minyoung pokiwała głową.
-Musicie wszystkich o tym informować? - zapytałam. - Aż tak nie możecie się doczekać debiutu?
-A żebyś wiedziała.
-Wiecie już, kiedy to się stanie?
Szybko spojrzałam ostrzegawczo na dziewczyny, żeby nie palnęły jakiejś głupoty. Mieliśmy utrzymywać wszystko w tajemnicy.
-Ani. I pewnie trochę na to poczekamy. Mamy jeszcze dużo do nauczenia.
-No na pewno nie ty. Jest jakimś geniuszem muzycznym. - upomniałam ją wzrokiem.
-W czym jesteś dobra?
-Chyba we wszystkim. - odezwała się Soohyo.
-Śpiewam, gram na fortepianie i gitarze.
-A do tego w wytwórni nauczyła się świetnie tańczyć, rapować i tworzyć muzykę.
-Bez przesady. Wcale nie jestem dobra w rapowaniu. A tamtego projektu z tworzeniem piosenki nie robiłam sama.
-Zaśpiewasz coś? - spytał Kyuwon. - Proszę. - dodał, gdy miałam odmówić.
Wykonałam Love of my life – Queen. Za każdym razem, kiedy mam coś zaśpiewać a cappella, wybieram właśnie tą piosenkę. Gdy skończyłam, zauważyłam, że wokół nas zebrała się grupka ludzi, która właśnie zaczęła klaskać.
-Kamsahamnida. - ukłoniłam się do wszystkich.
Znowu to samo. Ciągle wkręcają mnie do śpiewania przed „widownią”. Gdy mieliśmy już odchodzić, podszedł do mnie mężczyzna po 60-tce w okularach.
-Ślicznie śpiewasz. Nazywam się Lee Sooman. - przedstawił się. - Jestem prezesem wytwórni SM Entertainment. Co ty na to, żeby zostać tam trainee? Myślę, że z takim talentem mogłabyś bardzo szybko zadebiutować.
-Przepraszam, ale jestem już w innej wytwórni.
-Gdybyś zmieniła zdanie, zadzwoń do mnie. - podał mi swoją wizytówkę.
-Dobrze.
-Annyeonghi gyeseyo.
-Annyeonghi gaseyo. - dołączyła się do mnie reszta.
Szybko wrzuciłam kartkę do siatki z zakupem.
-Czemu mu odmówiłaś? - spytała zdziwiona Minyoung.
-Przecież was nie zostawię.
-Ale to jest SM!! Taka okazja często się nie trafia.
-Żartujesz sobie? Nawet jak wysyłałam prośby o przyjęcie, tą wytwórnię ominęłam.
-Dlaczego?
-Oni nie tworzą idoli, tylko maszyny do zarabiania. Nie obchodzi ich życie podopiecznych. Mają tyko dużo pracować.
-Zgadzam się z nią. - powiedziała Asia.
Chłopaki odprowadzili nas jeszcze kawałek, a potem się rozstaliśmy.
-Ciekawy dzień. - odezwała się blondynka, po powrocie do mieszkania.
-Taa... ja idę od razu spać.
Mam nadzieję, że nie urażę nikogo, kto ewentualnie lubi SM. Cóż... może zespoły lubię, ale nie podoba mi się podejście wytwórni do swoich podopiecznych. A przynajmniej z tego, co słyszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz