Co się na tym świecie dzieje... Co chwila słyszę o czyjejś śmierci. EunB i RiSe z Ladies' Code (miały wypadek samochodowy), babcia Key'a z SHINee, która zmarła w dniu jego urodzin, żona Lee Soo Man'a - prezesa SM Entertainment, a pomijając Koreę, teraz jeszcze Anna Przybylska (rak trzustki). Jest mi z tego powodu bardzo przykro i mam nadzieję, że te nieszczęścia już się skończą. Nie mówiąc już o wypadkach samochodowych. Oprócz dziewczyn, u których niestety nie zakończyło się to szczęśliwie, miał go jeszcze Big Bang, sam Seungri i JB z GOT7. Chyba nikogo nie pominęłam. W ogóle teraz jest jakiś kiepski czas w k-popie. Szczególnie w SM Ent..Ciągle coś się dzieje. Oby nie trwało to długo. A teraz życzę miłego czytania.
Mieliśmy się spotkać następnego dnia. Im
wcześniej tym lepiej. Dobrze, że znajdzie się ktoś, kto będzie nas krył w razie
jakieś wpadki przed fanami. Chociaż wątpię, żeby takowa nastąpiła. W końcu gdyby
ktoś chciałby nas o to podejrzewać, już by to zrobił. Często się widzieliśmy
podczas spotkań zespołów i dużo ze sobą rozmawialiśmy. Jesteśmy przyjaciółmi i
świetnie się ze sobą dogadujemy. No, teraz właściwie już kimś więcej. Ale
lepiej, żeby świat się jeszcze o tym nie dowiedział. Najpierw niech nasz zespół
zadebiutuje i odczekajmy jeszcze trochę czasu.
-My
poczekamy tutaj, a wy wchodźcie. - powiedział Youngjae przed gabinetem prezesa.
-Hwaiting!!
- krzyknęła Minyoung. Wszyscy się wtedy roześmialiśmy.
-Annyeonghaseyo.
- przywitaliśmy się.
-Annyeonghaseyo.
- powiedział prezes wstając z fotela. - Czemu przyszliście razem? - No tak.
Zelo mówił przez telefon w liczbie pojedynczej. Nie wspominał o mnie.
-Mamy
wspólną sprawę.
-Więc
mówcie, o co chodzi.- wskazał na kanapę, więc na niej usiedliśmy.
-Od
wczoraj jesteśmy parą.
-Chukhahae!!
- klasnął w ręce. Wyglądał na zadowolonego z tego powodu. - Wiedziałem, że coś może być między
wami. - trochę się zdziwiliśmy, gdy to powiedział. - Będziecie musieli się
długo z tym ukrywać. Myślę, że jeszcze przez jakieś pół roku po debiucie.
-Damy
radę. Przecież i tak często się widzimy w naszym dormie.
-Niby
racja. Tylko niech wam nie przychodzi do głowy, żeby chociażby trzymać się za
ręce poza nim.
-Wiemy.
Będziemy uważni.
-No, ja
myślę. Tak się cieszę!! - uśmiech wypłynął mu na twarz. - Świetnie do
siebie pasujecie. Pogadałbym z wami jeszcze, ale muszę wracać do pracy.
-Annyeonghi
gyeseyo.
-Annyeonghi
gaseyo. Życzę wam szczęścia.
-Szybko
wam poszło. - powiedział Himchan po zamknięciu drzwi.
-A co,
mieliśmy tam do nocy siedzieć?
-Ani. W
końcu sami byśmy po was poszli.
-To co,
idziemy do nas świętować? - zapytał Daehyun.
-Ne. -
odpowiedzieliśmy chórem.
Droga nie była długa. Po dziesięciu minutach
spaceru dotarliśmy na miejsce.
-Zelo,
czemu znowu nie sprzątnąłeś po sobie pepero!! - krzyknął Yongguk. Chłopak aż
się speszył.
-Poszedłem
się przebrać i o nich zapomniałem. - powiedział ze spuszczoną głową.
-Nie
krzycz na niego. Zdarza się. - uspokoiłam lidera.
-Szkoda,
że tak często. - burknął pod nosem.
-Hyung,
nie bądź zły. Zaraz je sprzątnę. - pobiegł wyrzucić puste pudełka, a pełne
położył na blacie.
-Nie
rzucasz się na słodycze, tak? - powiedziała Soohyo.
-Od
czasu do czasu zdarza mi się trochę zjeść, ale nie ciągle. - zaczął się
tłumaczyć.
Wybuchnęliśmy śmiechem, a gdy już się trochę
uspokoiliśmy, usiedliśmy na podłodze.
Zelo
chyba był naburmuszony przez naszą reakcję, bo siedział z nadętą miną, nie
odzywając się do nikogo.
-Zrobiłbyś
mi tą przyjemność i uśmiechnąłbyś się? - zwróciłam się do chłopaka. Tak jak
myślałam, brak reakcji. Nakierowałam ręką jego twarz na moją. - Przez co ty
właściwie jesteś na mnie obrażony?
-Nie
jestem obrażony. - zabrał głowę i popatrzył na swoje nogi. Tak jakby były
bardziej interesujące ode mnie.
-Właśnie
widzę. - wzięłam jedno pepero do ręki (tak, z powrotem położyli je na podłodze)
i włożyłam mu do buzi. Odwrócił głowę w moim kierunku, a ja ugryzłam smakołyk
na drugim końcu. Popatrzył na mnie zdziwiony, po czym zrobił to samo. -
Uśmiechnij się. - od razu zrobił to, o co go poprosiłam. A jednak, słodycze
zawsze pomogą na zmartwienia.
Siedzieliśmy u nich całkiem długo. Wszyscy
ciągle się śmiali. Nawet Zelo. A tak właściwie, to przeważnie on.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz