poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 17

Hej Wam.

   Co się na tym świecie dzieje... Co chwila słyszę o czyjejś śmierci. EunB i RiSe z Ladies' Code (miały wypadek samochodowy), babcia Key'a z SHINee, która zmarła w dniu jego urodzin, żona Lee Soo Man'a - prezesa SM Entertainment, a pomijając Koreę, teraz jeszcze Anna Przybylska (rak trzustki). Jest mi z tego powodu bardzo przykro i mam nadzieję, że te nieszczęścia już się skończą. Nie mówiąc już o wypadkach samochodowych. Oprócz dziewczyn, u których niestety nie zakończyło się to szczęśliwie, miał go jeszcze Big Bang, sam Seungri i JB z GOT7. Chyba nikogo nie pominęłam. W ogóle teraz jest jakiś kiepski czas w k-popie. Szczególnie w SM Ent..Ciągle coś się dzieje. Oby nie trwało to długo. A teraz życzę miłego czytania.



     Mieliśmy się spotkać następnego dnia. Im wcześniej tym lepiej. Dobrze, że znajdzie się ktoś, kto będzie nas krył w razie jakieś wpadki przed fanami. Chociaż wątpię, żeby takowa nastąpiła. W końcu gdyby ktoś chciałby nas o to podejrzewać, już by to zrobił. Często się widzieliśmy podczas spotkań zespołów i dużo ze sobą rozmawialiśmy. Jesteśmy przyjaciółmi i świetnie się ze sobą dogadujemy. No, teraz właściwie już kimś więcej. Ale lepiej, żeby świat się jeszcze o tym nie dowiedział. Najpierw niech nasz zespół zadebiutuje i odczekajmy jeszcze trochę czasu.
-My poczekamy tutaj, a wy wchodźcie. - powiedział Youngjae przed gabinetem prezesa.
-Hwaiting!! - krzyknęła Minyoung. Wszyscy się wtedy roześmialiśmy.
-Annyeonghaseyo. - przywitaliśmy się.
-Annyeonghaseyo. - powiedział prezes wstając z fotela. - Czemu przyszliście razem? - No tak. Zelo mówił przez telefon w liczbie pojedynczej. Nie wspominał o mnie.
-Mamy wspólną sprawę.
-Więc mówcie, o co chodzi.- wskazał na kanapę, więc na niej usiedliśmy.
-Od wczoraj jesteśmy parą.
-Chukhahae!! - klasnął w ręce. Wyglądał na zadowolonego z tego powodu. - Wiedziałem, że coś może być między wami. - trochę się zdziwiliśmy, gdy to powiedział. - Będziecie musieli się długo z tym ukrywać. Myślę, że jeszcze przez jakieś pół roku po debiucie.
-Damy radę. Przecież i tak często się widzimy w naszym dormie.
-Niby racja. Tylko niech wam nie przychodzi do głowy, żeby chociażby trzymać się za ręce poza nim.
-Wiemy. Będziemy uważni.
-No, ja myślę. Tak się cieszę!! - uśmiech wypłynął mu na twarz. - Świetnie do siebie pasujecie. Pogadałbym z wami jeszcze, ale muszę wracać do pracy.
-Annyeonghi gyeseyo.
-Annyeonghi gaseyo. Życzę wam szczęścia.
-Szybko wam poszło. - powiedział Himchan po zamknięciu drzwi.
-A co, mieliśmy tam do nocy siedzieć?
-Ani. W końcu sami byśmy po was poszli.
-To co, idziemy do nas świętować? - zapytał Daehyun.
-Ne. - odpowiedzieliśmy chórem.
     Droga nie była długa. Po dziesięciu minutach spaceru dotarliśmy na miejsce.
-Zelo, czemu znowu nie sprzątnąłeś po sobie pepero!! - krzyknął Yongguk. Chłopak aż się speszył.
-Poszedłem się przebrać i o nich zapomniałem. - powiedział ze spuszczoną głową.
-Nie krzycz na niego. Zdarza się. - uspokoiłam lidera.
-Szkoda, że tak często. - burknął pod nosem.
-Hyung, nie bądź zły. Zaraz je sprzątnę. - pobiegł wyrzucić puste pudełka, a pełne położył na blacie.
-Nie rzucasz się na słodycze, tak? - powiedziała Soohyo.
-Od czasu do czasu zdarza mi się trochę zjeść, ale nie ciągle. - zaczął się tłumaczyć.
     Wybuchnęliśmy śmiechem, a gdy już się trochę uspokoiliśmy, usiedliśmy na podłodze.
Zelo chyba był naburmuszony przez naszą reakcję, bo siedział z nadętą miną, nie odzywając się do nikogo.
-Zrobiłbyś mi tą przyjemność i uśmiechnąłbyś się? - zwróciłam się do chłopaka. Tak jak myślałam, brak reakcji. Nakierowałam ręką jego twarz na moją. - Przez co ty właściwie jesteś na mnie obrażony?
-Nie jestem obrażony. - zabrał głowę i popatrzył na swoje nogi. Tak jakby były bardziej interesujące ode mnie.
-Właśnie widzę. - wzięłam jedno pepero do ręki (tak, z powrotem położyli je na podłodze) i włożyłam mu do buzi. Odwrócił głowę w moim kierunku, a ja ugryzłam smakołyk na drugim końcu. Popatrzył na mnie zdziwiony, po czym zrobił to samo. - Uśmiechnij się. - od razu zrobił to, o co go poprosiłam. A jednak, słodycze zawsze pomogą na zmartwienia.
     Siedzieliśmy u nich całkiem długo. Wszyscy ciągle się śmiali. Nawet Zelo. A tak właściwie, to przeważnie on.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz