Hejka.
Przepraszam, że ostatnio nic oprócz opowiadania nie dodawałam. Postaram się to jutro nadrobić.
Wyspa była pełna uroku. Miała cudowne zielone wzgórza, lśniący wodospad. Niby nie duży, ale za to ślicznie wkomponowany w otaczające go skały. Zobaczyliśmy z bliska wygasły wulkan Hallasan i jeden z najdłuższych tuneli w lawie. Spróbowaliśmy też miejscowej kuchni, która różni się od koreańskiej. Wyspa jest odporna na wpływy z zewnątrz, dlatego nawet kultura jest tu inna od tej w kraju, do którego należy.
Menadżer Kang znowu postanowił zapewnić nam wieczorną rozrywkę. Mieliśmy zagrać w podchody, w pobliskim lesie.
-Zaczniecie o dwudziestej, a do tego czasu macie wolne.
To były aż dwie godziny. Dziewczyny znowu wybrały się na zakupy, a ja postanowiłam poczytać książkę. Byłam zmęczona po całodniowym zwiedzaniu, więc taki odpoczynek przed kolejną aktywnością fizyczną to dobry pomysł. Po półtorej godziny wróciły moje współlokatorki, a Soohyo znowu zaczęła przeglądać szafę.
-Jak myślisz, założyć to, czy to? - zwróciła się do mnie, pokazując dziwne ubrania.
-Idziemy do lasu, a nie na wybieg. - odpowiedziałam, po czym z powrotem zagłębiłam się w lekturę.
-Ty w ogóle nie znasz się na modzie.
-Masz rację.
Chwilę przed wyjściem zaczęłam się przebierać. Tym razem nie popełniłam tego samego błędu co poprzedniego dnia i ubrałam się cieplej.
-Wszyscy gotowi? - zapytał menadżer Kang.
-Ne. - powiedzieliśmy chórem i ruszyliśmy w drogę.
Każdy miał wziąć ze sobą naładowany telefon, w razie gdyby się zgubił. Zatrzymaliśmy się dopiero koło lasu.
-Podzieliłem was na dwie drużyny. Starałem się to zrobić tak, żeby szanse były wyrównane. W jednej będą: Yongguk, Daehyun, Zelo, Soohyo, Daemin, Jongki, Jieun i Sunhwa, a w drugiej reszta. Kto będzie szukał ustalimy w rzucie monetą. Drużyna pierwsza, orzeł, czy reszka?
-Orzeł.
Jak na złość, musiał wypaść właśnie orzeł, co oznaczało, że grupa, w której ja się znalazłam, będzie uciekać. Każda drużyna dostała po jednej dużej latarce.
-Najlepiej, żeby zadania przez was wymyślone wiązały się z muzyką. Będę tu czekać, więc w razie jakichś problemów wiecie, gdzie mnie szukać. A teraz ruszajcie.
Zagłębiliśmy się w las, myśląc nad planem „pokonania” przeciwników. Mieliśmy ze sobą plik kartek i trzy długopisy na wypadek, gdyby któryś z nich się wypisał. Pierwsze zadanie brzmiało „Wykonajcie a cappella fragment dowolnej piosenki.”. Ciekawe, jak im to wyjdzie. I ile czasu zajmie ustalenie szczegółów. Później wymyśliliśmy, żeby skomponowali krótki kawałek. Oczywiście bez popełnienia plagiatu.
Było ciemno, chłodno, ale i zabawnie. Po jakiejś godzinie usłyszeliśmy głosy. Byli blisko. Wyłączyliśmy latarkę i siedzieliśmy cicho. Staraliśmy się nie poruszać.
-Spróbuję ich trochę zmylić. - powiedziałam.
Sięgnęłam po kamień, który akurat leżał na ziemi i rzuciłam nim w bok, między drzewami. Spadł kilkanaście metrów dalej.
-Nie ruszajcie się stąd.
Poszłam w przeciwną stronę od kamienia, starając się robić jak najmniej hałasu. Przeszłam około 25m, gdy nagle ktoś od tyłu przycisnął mi rękę do ust, żebym nie krzyknęła, przytrzymując przy tym ręce. Przyznaję, że trochę się wtedy przestraszyłam. Napastnik to wyczuł.
-Boisz się? - po głosie poznałam, że to był Zelo.
-Ciebie? Raczej nie. - odwrócił mnie w swoją stronę.
-Na pewno? Jesteśmy w lesie, w nocy. Nigdy nie wiadomo, na kogo się tu natkniesz.
-Jak na razie, natknęłam się tylko na Ciebie. A na groźnego zbira nie wyglądasz.
Schylił się, żeby mnie pocałować. Nie opierałam się. Wręcz przeciwnie. Stanęłam na palcach, a ręce położyłam mu na ramionach. Przytrzymał mnie w biodrach. Jak zwykle był delikatny i trochę nieśmiały.
-Co to za randkowanie w lesie? - powiedziała Jieun. Szybko się od siebie odsunęliśmy.
-Czy wy wszyscy musicie się tak skradać? - zapytałam z wyrzutem.
-Wiedziałam, że coś jest między wami. Teraz już musicie to przyznać. - westchnęliśmy.
-Tak, jesteśmy parą.
-Ale nie martwcie się. Nie wydam was.
-Tu są!! - krzyknął głos w oddali.
-No to chyba muszę się już poddać. - powiedziałam.
Zelo złapał mnie za rękę, po czym splótł nasze palce. Skierowaliśmy się w stronę reszty. Jak to na moje szczęście przystało, potknęłam się o wystający korzeń. Chłopak chcąc mnie ochronić przed upadkiem przekręcił się tak, że wylądowałam na nim.
-Nic wam nie jest? - spytała dziewczyna.
-Mi nie. - powiedziałam podnosząc się na kolana. Zauważyłam, że Junhong się nie rusza, więc mocno się przestraszyłam.
-Zelo? - sprawdziłam jego puls. Na szczęście wszystko było w porządku. - Zelo!! Obudź się do cholery!! - sprawdziłam ręką jego głowę. Krwawił lekko z potylicy. - Zawołaj pozostałych. - wykonała moje polecenie.
-Co się stało? - spytał Youngjae.
-Upadliśmy. Ktoś musi go nieść. Jest nieprzytomny.
Yongguk podszedł do leżącego chłopaka i wziął go „na barana”. Po piętnastu minutach szybkiego marszu dotarliśmy do menadżera.
-Trzeba go zabrać do szpitala. - powiedziałam. Był trochę zszokowany, ale od razu zareagował. Na szczęście budynek nie znajdował się daleko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz