-Nic groźnego się nie stało. - poinformował lekarz. - Jedynie zraniona głowa. Gdy się obudzi, powinno być wszystko w porządku.
-A kiedy to się stanie? - zapytał menadżer Kang.
-Musi trochę odpocząć, ale zapewne niedługo. Najlepiej, żeby w pokoju nie przebywało więcej, niż trzy osoby.
Wszedł tylko menadżer i Yongguk. Nie mieliśmy innego wyboru, jak tylko czekać. Pomimo zapewnień lekarza martwiłam się o swojego chłopaka. Po jakiejś pół godzinie wyszedł lider.
-Ania, chodź. Zelo chce Cię zobaczyć. - szybko wstałam i prawie wbiegłam do sali.
-Jak się czujesz? - zapytałam.
-Trochę mnie głowa boli. A ty? Nic Ci się nie stało?
-Ne. - usiadłam na stołku obok łóżka i złapałam rękę Junhonga.
-Przynajmniej było efektowne zakończenie zabawy. - zaśmiał się.
-Dzięki. - odparłam z ironią w głosie. - Wiesz, jak się o Ciebie bałam?
-Domyślam się. Nie chciałem, żeby coś Ci się stało. To było takie nagłe. Nie miałem czasu na przemyślenie sytuacji.
-Nie jestem za to na Ciebie zła. Ale postaraj się nie robić już sobie krzywdy.
-Obiecuję.
Po około godzinie Zelo został wypisany ze szpitala i mogliśmy w końcu wrócić do hotelu. Było już po północy, dlatego wszyscy od razu poszli do łóżek.
Junhong miał się za bardzo nie przemęczać, więc trochę ograniczyliśmy zwiedzanie. Rana na jego głowie szybko się zagoiła, z czego byłam zadowolona.
-To jest ostatni wieczór podczas naszego pobytu tutaj. - powiedział menadżer, gdy wszyscy byliśmy zebrani w jednym pokoju. - Pomyślałem, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście polubiliście się przez ten tydzień. Jestem też ciekaw, czy macie do siebie zaufanie. Chodzi mi tu głównie o każdy zespół z osobna. - wszyscy zastanawialiśmy się, o co może mu chodzić, dopóki nie wyjął siatki z pepero. Nie... znowu? - Chyba nie muszę mówić szczegółów? Nie będziecie rywalizować między sobą. Nie tylko dlatego, że nie mam linijki. Chcę się dowiedzieć, jak blisko pozwolicie zbliżyć się drugiej osobie. I nie róbcie nic na siłę.
Chyba tylko ja nie byłam zadowolona z tej zabawy. Każdy z radością brał słodkości i dzielił się nimi z kimś innym. Po chwili dosiadł się do mnie Zelo, trzymający w ręku ciastko.
-Nie wiem, czy jest sens. Wszyscy już widzą, że jesteśmy razem. A to znaczy, że nie przeszkadza nam nasza bliskość.
-No, proszę. Będę miał wtedy pretekst do pocałowania Cię.
-Niech Ci będzie. - poddałam się widząc jego uroczą minę.
Miałam tylko takie wrażenie, czy większość zaczęła wtedy na nas patrzeć? Oczywiście Junhong nie mógł się powstrzymać i musiał zakończyć to tak, jak planował. Cały pokój zaczął bić nam brawo. Nawet menadżer. Wyglądało to bardzo zabawnie. Później zagrałam też z dziewczynami z Secret. Zmusili mnie nawet do spróbowana z Yonggukiem, Himchanem i Jongupem. Z liderem szybko się poddaliśmy. Z tym drugim to już inna bajka. Chyba postanowił powkurzać Zela. Zbliżał się powoli, lecz na koniec nagle przyciągną mnie do siebie. Ode mnie dostał tylko kuksańca w ramię, ale mój chłopak był tym wyraźnie oburzony. Mam nadzieję, że się nie obrazi. Jongupowi było chyba obojętne, kiedy się podda.
W końcu musieliśmy iść spać, ponieważ następnego dnia o jedenastej mieliśmy samolot powrotny. Niestety mogłam zapomnieć o porządnym wyspaniu się, gdyż Soohyo do późna pakowała swoje cenne ubrania, a robiła to dosyć głośno. Po przybyciu do Seulu rozstałam się ze wszystkimi jeszcze na lotnisku i szczęśliwa wróciłam do domu. Ten wyjazd dobrze mi zrobił. Mogłam odetchnąć świeżym powietrzem, oderwać się od szkoły i pracy. Takie kolejne krótkie wakacje.
^^^^^^^^^^
Były i się skończyły. W pracy wyraźnie mogłam to odczuć. Podczas mojej nieobecności nazbierało się sporo klientów. Szefowa nawet myślała nad zatrudnieniem kolejnej osoby, ale nie wiem, czy wdroży ten plan w życie. Dobrze, że po zakończeniu szkoły nie będę musiała pracować. Inaczej nie miałabym czasu nawet na spanie. Tam też była niezła harówka. Mnóstwo nauki i projektów. Ledwo się ze wszystkim wyrabiałam. Mam nadzieję, że nie będzie to długo trwało. Jeszcze znowu zacznę mdleć.
Nareszcie piątek. Szefowa w końcu wypuściła mnie z pracy. Była już połowa listopada i o tej godzinie było już ciemno. Gdy wychodziłam z budynku zadzwoniła do mnie Soohyo.
-Hej. Jesteś już po pracy? - spytała.
-Ne. Właśnie skończyłam.
-Przyszłabyś teraz do parku?
-A może jutro. Jestem zmęczona po całym dniu.
-Jebal. Tylko na chwilę.
-Arasso. Będę tam za dziesięć minut.
-Komawo. Będę czekać przy południowej stronie. - powiedziała uradowana.
O co może jej chodzić o tej godzinie. Trochę podejrzanie to wygląda. W końcu dotarłam na miejsce, ale nikogo nie widziałam. Zadzwoniłam do przyjaciółki, lecz ta nie odbierała telefonu. Po chwili zobaczyłam stolik obok niskiego drzewka. Stał na nim czerwony lampion. Gdy tam podeszłam, zobaczyłam leżącą kartkę tego samego koloru, a na niej napisane moje imię i nazwisko. Wzięłam ją do ręki i odwróciłam. Ujrzałam śliczne odręczne pismo.
,,Jesteś słońcem, które dla mnie świeci."
Na dole kartki narysowana była strzałka skierowana w lewo. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam kolejne światełko. Odłożyłam papier i ruszyłam w tamtym kierunku. Kolejna kartka.
,,Jesteś kwiatem, który dla mnie kwitnie."
Powtarzało się to jeszcze kilka razy.
,,Jesteś wodą, która dla mnie płynie."
,,Jesteś wiatrem, który dla mnie wieje."
,,Jesteś tą, którą kocham."
W końcu dotarłam do dużej altany w centrum parku. Dookoła zawieszone były takie same czerwone lampiony jak wcześniej. Dawały one śliczny efekt. Po środku zobaczyłam chłopaka odwróconego tyłem. Zelo. Wszędzie go rozpoznam. Gdy mnie usłyszał, odwrócił się przodem, a ręce schował za siebie. Był uśmiechnięty. Po chwili wysunął do przodu dłonie, w których trzymał małe pudełeczko.
-Wszystkiego najlepszego. - na początku zastanawiałam się, o co może mu chodzić.
No tak!! Przez całą tą pracę zapomniałam o własnych urodzinach. Tylko skąd on wiedział, kiedy je mam? Chłopak podszedł do mnie, podając mi prezent.
-Komawo. - otworzyłam pudełko i ujrzałam przepiękny naszyjnik zawieszką w kształcie kwiatu storczyka, w jasno różowe i białe kryształki. Zatkało mnie. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. - Jest śliczny. - wybąkałam. Zelo wziął go do ręki, odgarnął moje włosy, które tego dnia akurat pozostawiłam rozpuszczone, i zapiął naszyjnik na karku. Odsunął się trochę, po czym mnie pocałował, przyciągając rękoma za szyję.
-A co, jak ktoś nas zobaczy? - spytałam. Mimo, że altana gęsto osłonięta była różnymi roślinami pnącymi, nadal się tego obawiałam.
-Spokojnie. Prezes, gdy dowiedział się o tym pomyśle, od razu chciał pomóc. Wynajął ochroniarzy, którzy pilnują, aby nikt nie wszedł do parku.To twój dzień, więc lepiej, żeby nie było żadnych nieprzyjemności.
-Wszystkiego najlepszego!! - wykrzyczała reszta B.A.P i mojego zespołu, wpadając do altany. Dostałam od nich masę prezentów. Cały czas się śmialiśmy i tańczyliśmy. Cieszę się, że mam przy sobie tak fantastyczne osoby. Bawiliśmy się do późna. Ta noc okazała się wyjątkowo ciepła. W końcu zrobiłam się senna, więc postanowiliśmy zbierać się już do domów.
-Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. - powiedział do mnie Zelo na pożegnanie.
-Ja też mam taką nadzieję. - stanęłam na palcach i go pocałowałam.
Jal ja :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz