Nie chcę Was martwić, ale to jest jak na razie ostatni rozdział jaki napisałam. Kompletnie nie mam pomysłu na kolejny. Poza tym ostatnio nie za bardzo miałam czas. Postaram się w końcu wziąć do roboty. Jak ja się cieszę z tego, że nareszcie jest weekend. Ledwo dzisiaj wstałam do szkoły (No dobra, wczoraj. Już po północy :D ). Koleżanki dobijają mnie swoimi pomysłami na opowiadanie... Tylko marudzą, że nic ciekawego się tam nie dzieje. Ale na to jeszcze przyjdzie czas.
Następnego
dnia wstałam wcześnie i zrobiłam wszystkim śniadanie.
-O
której planujesz wrócić? - spytała mama.
-Nie
wiem. Pewnie jakoś późno, znając Angelikę.
-To
weź klucz. Ja jadę do dziadków, a tata z Zuzą dzisiaj grają. -
No tak. Siostra znowu "pracuje". Zazdroszczę jej. Ona nie
musi ciężko harować, żeby zarabiać dzięki muzyce. Choć robi to
głównie dla przyjemności. Za to ja będę bardziej sławna.
-Okej.
To może wpadniemy.
Po
jedzeniu zarzuciłam na siebie cienką kurtkę i wyszłam z domu. Gdy
dotarłam na miejsce, czekały już dwie osoby.
-Hej.
-Hejo!!
- krzyknęły radośnie. - Co tam u Ciebie, w świecie wyższych
sfer?
-Jakich
"wyższych sfer"?
-No
wiesz, to ty niedługo będziesz sławna.
-Nie
wiem, czy tak niedługo. Poza tym, to prawie w ogóle nie będzie
takie przyjemne.
-Zdobędziesz
wielu fanów, którzy na pewno sprawią Ci radość.
-A
przed fanami harówka, szczególnie przy debiucie, pilnowanie tego,
co się robi, żeby przypadkiem nie było żadnej afery...
-Przesadzasz.
Jesteś tak niesamowita, że pewnie dadzą Ci spokój.
-Niestety
to tak nie działa. Im bardziej sławna jesteś, tym bardziej Cię
obserwują i wymyślają niestworzone historie na twój temat.
-Ja
Cię tu na duchu próbuję podnieść. - odparła z ironią.
-No
wiem, wiem.
-Cześć.
- powiedziała wysoka dziewczyna, która właśnie do nas dołączyła.
-Hej.
To jest Angelika. - wskazałam na długowłosą blondynkę.
-Asia.
-Magda.
Podały
sobie ręce, po czym weszłyśmy na teren ZOO. Byłam już tam chyba
z dziesięć razy. Miśki i lwy jak zwykle się leniły, ptaki głośno
śpiewały, a żyrafy wyciągały długie szyje do jedzenia. Moje
ulubione zwierzęta tam, to orzeł i tygrys. Piękne i dzikie. A
przynajmniej takie są na wolności. Świetnie się razem bawiłyśmy,
a humor nam wszystkim dopisywał. Całkiem długo tam siedziałyśmy.
W końcu zaczęły nas boleć nogi od tego spacerowania, a ponieważ
była już pora obiadowa, postanowiłyśmy pójść do KFC.
Złożyłyśmy się na dwa duże kubełki i zaczęłyśmy wcinać.
-Ania,
musisz wyjeżdżać? - spytała Asia.
-A
co, tak bardzo za mną tęskniłyście?
-A
żebyś wiedziała. - odparła Angelika. - Nie widziałam Cię
półtora roku. Brakowało mi nawet twojego ciągłego gadania.
-Dzięki...
Po debiucie powinnam mieć trochę więcej czasu, więc może wpadnę
tu na dłużej.
-Byłoby
fajnie. I nie informuj mnie o twoim pobycie w Polsce chwilę przed
wyjazdem.
-Obiecuję,
że będziesz jedną z pierwszych osób, które się o tym dowiedzą.
-No
ja myślę.
Gadałyśmy
jeszcze długi czas. W końcu zaczynało sie już ściemniać.
-Nie
chciałybyście wpaść teraz na "występ" taty i siostry?
-Niestety
muszę już wracać do domu. - powiedziała smutno Magda.
-Ja
też. - dodała Asia.
-A
ja mogę z tobą pójść.
-Ty
zawsze możesz gdzieś pójść. Gorzej z chęciami. - uśmiechnęłyśmy
się.
Pożegnałyśmy
się z dziewczynami, po czym ruszyłyśmy w swoim kierunku.
Wsiadłyśmy w autobus i po dwudziestu minutach byłyśmy na miejscu.
-Cześć
tato.
-Cześć.
-To
jest Angelika. Wpadłyśmy was posłuchać.
-Dobry
wieczór.
-Dobry.
-Przerwę
macie?
-Tak.
Ale zaraz wracamy grać. Chcecie coś do jedzenia?
-Nie.
Dopiero co z niego wróciłyśmy. - usiadłyśmy na ławce.
Byliśmy
w dużym pubie. Bardzo lubię to miejsce, bo znajduje się w parku, w
otoczeniu drzew. A na dodatek mają pyszną pizzę.
-Właśnie
przybyła moja druga córka, przyszła piosenkarka. - powiedział
tata do mikrofonu. - Mogłabyś coś dla nas zaśpiewać?
-A
muszę?
-Idź
i nie marudź. - szturchnęła mnie blondynka.
-Uwierz
mi, po szkole i pracy mam chwilami dosyć śpiewania. Głos też
czasami musi odpocząć.
-Oj,
tylko jedna piosenka. Proszę. W ten sposób, w Polsce też uzbierasz
sobie fanów. - zrobiła wtedy bardzo uroczą minę. Aż się
roześmiałam.
-No
dobra. - powiedziałam i podeszłam do sceny. Siostra podała mi
gitarę, a ja zbliżyłam się do mikrofonu. Zaczęłam śpiewać
Gotta be somebody - Nickelback. Po chwili dołączyła się jeszcze
perkusja, gitara basowa i akustyczna, na której grał tata. Dużo
czasu tam spędziłyśmy. W końcu do Angeliki zadzwoniła mama i
powiedziała, że ma wracać do domu. Zresztą my też już się
zbieraliśmy. Wyszliśmy stamtąd chyba po 23. Następnego dnia
obudziłam się dopiero o 13. Zawsze lubiłam długo pospać, a teraz
nie za bardzo mam na to czas.
Niestety
nadszedł dzień powrotu i musiałam się ze wszystkimi pożegnać. Z
drugiej strony, zaczęłam już trochę tęsknić za Zelo. Nie mówiąc
już o reszcie tych nienormalnych, w dobrym znaczeniu tego słowa,
ludzi. Na lotnisku w Seulu miałam oczywiście ciepłe powitanie.
Widać było, że Junhong powstrzymywał się, żeby mnie nie
przytulić publicznie. Musiał poczekać z tym, aż dotrzemy do ich dormu. A tam
siedziałam jeszcze z kilka godzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz