wtorek, 7 października 2014

Rozdział 18 i 19

Annyeong.

   Kurcze, to już 19 rozdział. Coś mi się wydaje, że będę musiała się porządnie wziąć za opowiadanie, żebyście nie musieli długo czekać. Niestety ostatnio z moją weną jest dosyć kiepsko. Ale to też po części wina tego, że niewiele robię w kierunku pisania. Chyba powinnam trochę krócej siedzieć na facebooku i oglądać mniej filmików związanych z Koreą. Taa... nie będzie to łatwe.


Dni mijały, a my nadal byliśmy szczęśliwą, ukrywającą się parą. Junghyun był taki jak wcześniej. Zawsze mogłam z nim porozmawiać, wspierał mnie. Za kilka dni miały się zacząć wakacje, a co za tym idzie, przyjeżdżała do mnie Asia. 
Nie mogła się tego doczekać, ponieważ tak samo jak ja uwielbia ten kraj. Nie mówiąc już o tym, że pozna B.A.P. 
-Kiedy Asia przyjeżdża? - zapytała Minyoung. Bardzo chciała ją poznać.
-W sobotę.
-Ale się cieszę. Już wymyśliłam, gdzie ją zabierzemy.
-Haha, zrobiłaś jej plan dnia na całe wakacje?
-Ani. Tylko zarys ogólny. - wybuchliśmy śmiechem.
-Mam nadzieję, że dasz jej trochę odetchnąć.
-Oczywiście. Poza tym, nie będziemy tylko zwiedzać, ale i świetnie się bawić.
-Oby nie za dużo tej zabawy. Będę za nią odpowiedzialna.
-Robisz wstępy do macierzyństwa? - zaśmiała się, a ja popatrzyłam na nią z pode łba.
-To co innego. Przypominam, że jest ode mnie młodsza tylko o trzy lata.
-No wiem, wiem. Tak Ci tylko dogryzam.
W sobotę jak zwykle pracowałam. Poprosiłam szefową o urlop, ale zgodziła się tylko na pierwszy miesiąc wakacji.
-To o której po nią jedziesz? - miałam dziewczynę odebrać z lotniska, bo sama by się zgubiła.
-O osiemnastej.
-Pojechać z tobą? - zaproponował Junghyun.
-Jak chcesz.
-Będę u Ciebie za dziesięć.
-Okej.
Tak jak obiecał, był o wyznaczonej godzinie. Ponieważ nikt z nas nie miał samochodu, musieliśmy jechać  autobusem. Nie było tak źle. Nie czekaliśmy długo, bo samolot na szczęście przyleciał o czasie.
-Ania!! Jak dobrze Cię w końcu widzieć na żywo!! - krzyczała, gdy biegła w naszą stronę z walizką.
-Ciebie też. - uśmiechnęłam się. Asia jest bardzo radosnym człowiekiem. Za każdym razem, gdy z nią rozmawiam, mam niezły ubaw. Strasznie kocham tą łobuzicę.
-Cześć. Jestem Junghyun.
-Wiem. Zostałeś mi już dobrze opisany. - przywitali się i skierowaliśmy się do wyjścia.
Podróż minęła nam bardzo przyjemnie.
-To co, do jutra.
-Annyeong. - pożegnaliśmy się i zostałyśmy same w mieszkaniu.
-Ładnie tu.
-Czemu wszyscy to mówią?
-Bo to prawda. To gdzie ja będę spała?
-Ze mną. - zdziwiła się. - No chyba, że wolisz podłogę. Mam duże łóżko.
-Arasso.
-Widzę, że jednak uczysz się koreańskiego.
-Tak trochę.
-A jak Ci idzie z japońskim?
-O wiele lepiej. - zaśmiałyśmy się. - Chociaż muszę przyznać, że alfabet koreański jest znacznie prostszy do nauki.
-Nie chcę Cię martwić, ale zapewne Minyoung nie daruje Ci, jeśli chodzi o koreański.

^^^^^^^^^^

Następnego dnia zwlekłyśmy się z łóżka dopiero o dwunastej. Trochę się rozgadałyśmy i poszłyśmy dosyć późno spać.
-Yeobeoseyo? - zadzwoniła do mnie Minyoung.
-Hej. Co robicie?
-Jemy śniadanie. - odpowiedziałam z kanapką w buzi.
-O tej godzinie? Czemu tak późno?
-Trochę sobie pospałyśmy. Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie, czy mogę spokojnie dokończyć jeść?
-O której chciałybyście się spotkać?
-Może być za godzinę?
-W naszej ulubionej kawiarni? - nie, nie moja praca.
-Ne.
-To do zobaczenia.
-Pa. Lepiej się przygotuj. - zwróciłam się do Asi. - Bo zostaniesz zasypana pytaniami.
Stało się tak, jak podejrzewałam. Minyoung nie dawała jej spokoju. Chociaż dziewczynie to chyba nie przeszkadzało. Asia zawsze była osobą przyjaźnie nastawioną do innych, dlatego ma tyle znajomych. Wręcz przyciąga do siebie ludzi.
-Słyszałam, że uczysz się koreańskiego.
-Haha, wiedziałam, że o tym wspomnisz.
-Próbuję, ale nie idzie mi tak dobrze jak Ani. Nawet, jak mam lekcje z Koreańczykiem.
-To może my Ci pomożemy? Mamy dwa miesiące.
-Nie odpuści, więc się zgódź.
-Ej, nie prawda. Jak nie chcesz, to nie musisz.
-Ale chcę.
-To kiedy zaczynamy? - spytała uradowana.
-Na pewno nie teraz. - powiedziałam. - A tak w ogóle, to zmieścisz naukę w swoim planie na wakacje?
-Wątpisz w moje zdolności?
-Ani. Boję się, że mi siostrę cioteczną zamęczysz.
-Spokojnie. Nie jestem sadystką. Chyba.
-No właśnie. „Chyba”.
-Cicho. To co, idziemy zwiedzać?
No i powtórka z rozrywki. Namsan Tower, rynek Namdaemun – taki tam duży tradycyjny rynek, gdzie można kupić chyba wszystko, pałac Gyeongbokgung.
Następnego dnia znowu wyruszyliśmy na miasto. Zobaczyliśmy Pagoda Wongaksa, wioskę Bukchon Hanok, no i oczywiście wieczorem poszliśmy nad rzekę Han. Asia była zachwycona. Nie dziwię się jej. Moja reakcja na początku była taka sama.
-Dwa miesiące to za mało. Ja chcę tu dłużej zostać. - powiedziała po powrocie do mieszkania.
-Przecież minęły dopiero trzy dni. A poza tym, możesz też przyjechać za rok.
-Chincha?
-Ne. Nawet, jeśli nie chciałabym Cię tutaj, marudziłabyś o tym przez cały rok. W końcu bym nie wytrzymała. - uśmiechnęłam się.
-Yah!! Jesteś wredna. Nie marudziłabym.
-Ta, jasne. Przecież już zaczęłaś.
-Kiedy?
-„Dwa miesiące to za mało. Ja chcę tu dłużej zostać.” - zacytowałam.
-Niby racja. Ale wkrótce bym przestała.
-Mhm.
-Na prawdę!!
-Arasso. Chodź już spać. Jutro trzeba będzie rano wstać.


Heh, jutro pierwsza lekcja aikido :) Ale jeszcze nie wiem, czy dostałam się na ten kurs w CKK... No cóż, do jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz